Mimo pięciu kolejnych zwycięstw, trener szuka dziury w całym

04.05.2009
- Zespół się skonsolidował. Zaskoczyły wszystkie tryby i w końcu widzimy efekty ciężkiej pracy - tłumaczy bardzo dobrą postawę GKS-u Mirosław Smyła, trener tyszan. - Jest jednak jedno "ale" - dodaje.
Po słabym wiosennym starcie GKS rozhulał się na dobre, choć do tej pory zawodziła przede wszystkim skuteczność. Kibice długo musieli czekać aż duet Bizacki-Wróbel się rozstrzela. - To siedzi w naszych głowach. Musimy się odblokować i pójdzie z górki - uspokajał sympatyków ten drugi. Problem dostrzegał również szkoleniowiec, ale cierpliwie czekał na przełamanie. - Pamiętać należy, że każdemu w lidze trudno strzela się gole. W większości o wygranej decyduje jedna, góra dwie bramki - zauważa Smyła, który w tej chwili ma niemałe powody do zadowolenia.

- Wróbel zaczął strzelać. Bizacki z meczu na mecz udowadnia, że nie zapomniał, jak się gra na wysokim poziomie. Rezerwowi również prezentują się bardzo dobrze. Nic tylko się cieszyć - uśmiecha się trener. - Drużyna się skonsolidowała. Tworzy monolit i w tym tkwi siła - dodaje.

Optymizm udziela się wszystkim, ale nie w równym stopniu  - Ktoś może powiedzieć, że jestem bardzo wymagający. Ale w tej pracy o to właśnie chodzi. Taka już moja rola, aby szukać dziury w całym - tłumaczy Smyła. Tyszanie weszli na dobre tory, jednak dla szkoleniowca to wciąż za mało. - Nigdy nie jest tak dobrze, aby nie mogło być lepiej. Chciałbym, żeby moja drużyna grała skutecznie i widowiskowo. Kibice tego właśnie oczekują, a my jesteśmy po to, aby im dostarczyć takiej rozrywki - kończy.
autor: Mariusz Polak

Przeczytaj również