Marcin Adamski: Mogę zapewnić, że dam z siebie wszystko

13.12.2014

Marcin Adamski, nowy dyrektor sportowy GKS-u Tychy, porzucił pracę w niemieckiej firmie zajmującej się produkcją jachtów na rzecz, pracy swoich marzeń i ratowania I-ligowego bytu. Wraz z Tomaszem Hajto podjęli się zadania nie łatwego.

Łukasz Sobala/PressFocus

SportSlaski.pl: Zespół potrzebuje wzmocnień, to nie ulega wątpliwości. Kibice mogą się spodziewać dużych roszad kadrowych?
Marcin Adamski:
Przede wszystkim patrzymy na kadrę, którą obecnie dysponujemy. Oczywiście kilku transferów musimy dokonać, to jest nieuniknione. Napływ świeżej krwi jest niezbędny. Pojawienie się nowych piłkarzy ma także aspekt psychologiczny, w ten sposób możemy pokazać drużynie, że nie jest pozostawiona sama sobie. Nie tylko wzmocnienia będą ważne. Istotne będzie przygotowanie mentalne, będziemy robić wszystko, aby piłkarze uwierzyli w możliwość utrzymanie. Nie wyobrażam sobie GKS-u grającego na nowym stadionie w przyszłym sezonie w II lidze.

SportSlaski.pl: GKS jest w strefie spadkowej, można powiedzieć, że drużyna wszystkie mecze rozgrywa na wyjazdach, a jednak dał się pań przekonać do pracy w Tychach.
M.A.:
Nie boję się problemów, wyzwań. W Tychach jest duży potencjał kibicowski, w klub mocno angażuje się miasto, powstaje nowy stadion, zaangażowanie prezydenta miasta, pani prezes klubu, ludzi związanych z GKS-em, to mnie przekonało. Dla mnie jest to okazja do pracy w roli, którą chciałem sprawować, ponieważ kocham piłkę nożną, całe życie byłem z nią związany. Nie miałem wcześniej okazji do sprawowania funkcji dyrektora sportowego. Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodę. Mogę zapewnić, że dam z siebie wszystko.

SportSlaski.pl: Kiedy podjął pan decyzję o podjęciu wyzwania?
M.A.:
Decyzję podjąłem bardzo szybko. Przez ostatnie pół roku pracowałem w zupełnie innej branży w Niemczech. Właścicielem firmy był mój przyjaciel, który, jak sam to określił, zobaczył błysk w moich oczach, gdy dostałem propozycję stawienia się na rozmowy od pani prezes GKS-u. Powiedział, że nie byłby w stanie mnie powstrzymać. Dał mi jeden dzień na załatwienie formalności w firmie. Wsiadłem w samochód przejechałem 1000 kilometrów i jestem w Tychach.

SportSlaski.pl: Dziękuję za rozmowę.
M.A.:
Dziękuję.


 

źródło: SportSlaski.pl

Przeczytaj również