Ma nie po kolei pod sufitem?

23.10.2008
Sebastian Szymański długo czekał na swoją szansę. Rezerwowy bramkarz Podbeskidzia znalazł się wreszcie między słupkami, po tym jak kontuzji w meczu z GKS Katowice doznał Łukasz Merda.
Jego sposób na cierpliwość? - Mówią, że bramkarze mają trochę "pod sufitem" nie po kolei i chyba coś jest na rzeczy. Ze mną też często różnie bywa, ale staram się rozluźnić atmosferę. Bardzo pomaga mi w życiu kochająca rodzina - przyznaje Szymański, który należy do grupy zawodników, którzy są teraz w Podbeskidziu, a kiedyś grali w Górniku Polkowice.

- Jestem blisko z Pawłem Żmudzińskim i Bartłomiejem Koniecznym, z którym grałem w Polkowicach. Trzymam się też ze Słowakami, Martinem Matuszem i Jurajem Danczikiem. Obaj mają różne charaktery, a Danczik jest naszym "profesorem-inżynierem" - śmieje się Szymański.
źródło: SPORT

Przeczytaj również