Lechia - Podbeskidzie 5-0. Arbiter w roli głównej

13.02.2016
Podbeskidzie dzielnie broniło się w Gdańsku, stwarzając w pierwszej połowie swoje szanse do zdobycia bramki. Co było później? Wszyscy wiemy – dwie czerwone kartki, karny, w efekcie pogrom w wykonaniu Lechii.
Rafał Rusek/pressfocus.pl
Wydarzenie

Tuż przed przerwą goście stracili swojego defensywnego pomocnika. Kohei Kato po drugiej żółtej kartce musiał opuścić boisko. Chwilę później dokładnie to samo spotkało Marka Sokołowskiego. Obaj zawodnicy „Górali” nie otrzymali napomnień bezpośrednio wykluczających ich z gry. Były to drugie żółte kartki, wręczone za dość niejednoznaczne przewinienia.

Bohater

Daniel Stefański. Nie będziemy w tym miejscu decydować czy arbiter z Bydgoszczy był tak naprawdę bohaterem, czy też może antybohaterem tego spotkania. Tą decyzję pozostawiamy Wam. Pewne jest jedno – najwięcej, po zakończeniu konfrontacji Lechii z Podbeskidziem, będzie się mówiło się o sędziowaniu, a tak być raczej nie powinno.

Rozczarowanie

Rozczarowanie = Lechia. Naszpikowany polskimi i zagranicznymi gwiazdami team naprawdę już od dawna gra dużo poniżej potencjalnych możliwości oraz oczekiwań. W spotkaniu przeciwko Podbeskidziu to się nie zmieniło, a kolejny, czwarty już w tym sezonie trener gdańszczan, cudu nad Wełtawą na razie nie sprawił. Naprawdę ciężko powiedzieć, jakim rezultatem zakończyłoby się to spotkanie, gdyby nie osłabienie gości.

Co ciekawego?

- To już cztery lata od kiedy Podbeskidzie regularnie zaczęło wygrywać swój każdy, pierwszy, ligowy mecz wiosny. Dziś, w debiucie Tomasza Mikołajko w roli prezesa bielszczan, podopieczni Roberta Podolińskiego nie dali rady kontynuować tej pozytywnej serii.

- Pierwsze 20 minut rywalizacji w Gdańsku nie przyniosło nam praktycznie ani jednej sytuacji, która rozgrzałaby nieco zmarzniętych kibiców. Dopiero wówczas strzał Peszki musiał bronić Kaczmarek i tutaj jednak nie było wielkiego zagrożenia pod bramką „Górali”.

- Po pół godzinie gry Jozef Piaczek mógł okrasić swój debiut w Ekstraklasie bramką, po przytomnej wrzutce Mójty. Zabrakło naprawdę niewiele. W odpowiedzi ponownie próbował Peszko, lecz i tym razem Kaczmarek był na posterunku.

- 35 minuta – Paixao marnuje doskonałą okazję, uderzając wysoko ponad bramką bielszczan.

- Zaledwie 2 minuty po zmianie stron, a kilka po wykluczeniu, tuż przed przerwą, z gry Kato oraz Sokołowskiego, sędzia Stafański podyktował jedenastkę przeciwko Podbeskidziu, którą zamienił na bramkę Sebastian Mila.

- Sześć minut później na 2-0 podwyższył chorwacki defensor biało-zielonych – Mario Malocza, a następnie bardzo ładną bramkę zdobył Grzegorz Kuświk. Czwartego gola dla gospodarzy strzelił Milosz Krasić.

- 10 minut przed końcem meczu Sławomir Peszko nie trafił w bramkę w momencie gdy pozostawało już tylko zapytać się Kaczmarka z jakiego miejsca chce wyciągnąć piłkę z siatki. Reprezentant Polski zrehabilitował się 6 minut później, podwyższając na 5-0.

- Dosłownie w ostatniej minucie meczu szansę na honorowe trafienie dla gości miał Samuel Stefanik.


Lechia - Podbeskidzie 5-0 (0-0)

1-0 - Mila, 48 min. (karny)
2-0 - Malocza, 54 min.
3-0 - Kuświk, 58 min.
4-0 - Krasić, 59 min.
5-0 - Peszko, 86 min.

Lechia: Marić – Janicki, Malocza, Wawrzyniak – Peszko, Łukasik, Mila, Krasić (76. Chrapek), Haraslin (62. Mak) – Flavio Paixao (71. Buksa), Kuświk.

Podbeskidzie: Kaczmarek – Sokołowski, Piaczek, Nowak, Mójta – Kowalski (71. Tarnowski), Deja (60. Kolczak), Kato, Możdżeń, Chmiel – Szczepaniak (58. Stefanik).

Żółte kartki: Wawrzyniak, Janicki – Kato, Sokołowski, Nowak

Czerwone kartki: Kato, Sokołowski

Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz)
źródło: SportSlaski.pl
autor: Miłosz Karski

Przeczytaj również