Kujawa jak Bale. Namiastka Ligi Mistrzów przy Zgody

27.05.2018
Znakomita passa zwycięstw Rozwoju Katowice u siebie dobiegła już końca. Pierwszym od 28 października pogromcą podopiecznych Michała Majsnera okazał się być przyszły pierwszoligowiec z Łodzi, który wygrał przy Zgody 2:0. Znacznie lepsze nastroje po wczorajszych drugoligowych meczach panowały za to w Rybniku, bowiem miejscowy ROW wygrał śląskie derby z GKS-em Jastrzębie i w końcu zapewnił sobie utrzymanie na szczeblu centralnym.
Tomasz Błaszczyk/Pressfocus
Mecz dwóch „rycerzy wiosny” - tak w skrócie można było zapowiedzieć sobotnie starcie Rozwoju z ŁKS-em. Łodzianie dzierżą jednak to miano już od prawie pół wieku, natomiast podopieczni Michała Majsnera zasłużyli sobie na ten przydomek fantastyczną grą na przestrzeni ostatnich miesięcy. Rzadko która drużyna jest bowiem w stanie wygrać wszystkie wiosenne mecze u siebie, szczególnie gdy jej trzon stanowią młodzieżowcy. Starcie z ŁKS-em nie było jednak na katowiczan miłe, łatwe i przyjemne. Po oficjalnym pogratulowaniu awansu drużynie przyjezdnej, ta szybko wzięła się do roboty i zaczęła udowadniać, że zasłużenie znajduje się na 2. pozycji w tabeli. 
 
Wynik dość szybko otworzył bardzo aktywny Wojciech Łuczak, który już w 8. minucie pokonał Golika precyzyjnym strzałem w dolny róg. Golkiper Rozwoju miał wczoraj naprawdę sporo roboty, ale oprócz puszczonej bramki spisywał się w pierwszej połowie znakomicie i nierzadko ratował swój zespół z tarapatów. Jego koledzy ofensywni z pewnością nie byli tak samo aktywni i długo nie mieli pomysłu, jak przełamać defensywę przyszłego pierwszoligowca. Jedyne godne do odnotowania sytuacje stworzył sobie Daniel Kamiński i Michał Płonka, a piłka po centrostrzale drugiego z wymienionych zawodników zatrzymała się na słupku.
 
W drugiej połowie ŁKS postanowił mocno przycisnąć Rozwój i starał się za wszelką cenę podwyższyć swoje prowadzenie. Po dwóch uderzeniach w słupek, podopieczni Wojciecha Robaszka dopięli swego w 55. minucie. Wówczas genialnym uderzeniem z przewrotki popisał się Rafał Kujawa, a urodę tego trafienia można przyrównać do wczorajszej bramki Garetha Bale'a w finale Ligi Mistrzów.
 
Wynik do końca meczu nie uległ już zmianie, dzięki czemu ŁKS został pierwszą ekipą w 2018 roku, która wywiozła punkty z Katowic. Przegrana nie ma jednak zbyt dużych konsekwencji dla Rozwoju, a trener Majsner potraktował ten mecz jako dobrą lekcję dla swoich podopiecznych. - Jestem dumny z naszych młodych zawodników. Przeciwstawili się na tyle, ile byli w stanie. To dla nich wartościowe przetarcie, z którego wyciągną wnioski. Mecz z pierwszoligowcem pokazał, jak wiele ciężkiej pracy jeszcze mają przed sobą i jak ciężko muszą trenować, by wskoczyć na poziom drugoligowy – przyznał szkoleniowiec na pomeczowej konferencji prasowej.
 

 
Rozwój Katowice – ŁKS Łódź 0:2 (0:1)
0:1 – Wojciech Łuczak 8'
0:2 – Rafał Kujawa 55'
 
Składy:
Rozwój: Golik – Kaletka, Kunka, Gałecki (58' Gancarczyk), Barwiński, Olszewski – Tabiś, Płonka (56' Baranowicz), Lazar, Kamiński – Marchewka. Trenerzy: Michał Majsner i Rafał Bosowski
ŁKS: Kazimierczak – Rozmus, Bielak, Juraszek, Widejko – Wolski (75' Pyrdoł), Kocot, Łuczak, Kostyrka (46' Kujawa) – Bryła (68' Gamrot), Zagdański (46' Koprowski). Trener: Wojciech Robaszek
 
Sędzia: Maciej Pelka (Piła)
Żółte kartki: Płonka (Rozwój) – Rozmus, Łuczak (ŁKS)
 
Widzów: 714



Na 2 kolejki przed końcem sezonu pozostanie ROW-u 1964 Rybnik w drugiej lidze wciąż nie było pewne. Co prawda portal 90minut.pl wycenił ich szanse na spadek na blisko 1 procent, ale w Rybniku trudno było zachować optymistyczne nastroje. Podopieczni Marka Koniarka przegrali bowiem dwa ostatnie mecze z Błękitnymi Stargard i Stalą Stalowa Wola. O przełamanie złej passy miało być wyjątkowo trudno, gdyż na stadion przy Gliwickiej przyjechał świeżo upieczony beniaminek 1. Ligi – GKS Jastrzębie.
 
Spotkanie, rozpoczęte z 5-minutowym opóźnieniem, od początku było jednak wyrównane, a obie drużyny tworzyły sobie groźne sytuacje właściwie na zmianę. Skuteczniejsi w pierwszej połowie byli jednak goście, a wynik spotkania otworzył Daniel Szczepan. Napastnik w 44. minucie wykorzystał błąd jednego z defensorów i efektownie przelobował wychodzącego z bramki Kacpra Rosę. Prowadzenie GKS-u trwało jednak niewiele ponad kwadrans, gdyż „piąty bieg” postanowił wrzucić zawodnik gospodarzy, Przemysław Brychlik. Napastnik dwukrotnie zmusił Szelonga do kapitulacji, a jego ósma i dziewiąta bramka w sezonie sprawiły, że na kolejkę przed końcem ekipa z Rybnika jest już pewna utrzymania na szczeblu centralnym. 

 
ROW 1964 Rybnik – GKS 1962 Jastrzębie 2:1 (0:1)
0:1 – Daniel Szczepan 44'
1:1 – Przemysław Brychlik 62'
2:1 – Przemysław Brychlik 74'
 
Składy:
ROW: Rosa - Dudzik (75' Janik), Krotofil, Zganiacz, Gojny, Spratek, Jary, Tkocz (88' Wasiluk), Kalisz, Musiolik (65' Jaroszewski), Brychlik. Trenerzy: Marek Koniarek i Roland Buchała
GKS: Szelong - Zajączkowski, Pacholski, Jaroszek, Kawula (54' Mazurkiewicz), Semeniuk (81' Dzida), Ruda (75' Caniboł), Tront, Szczęch (59' Ali), Jadach - Szczepan. Trener: Jarosław Skrobacz
 
Sędzia: Damian Gawęcki (Kielce)
Żółte kartki: Kalisz, Jary, Jaroszewski, Janik (ROW) - Jaroszek, Kawula, Zajączkowski (GKS)
 
Widzów: 1123

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również