Kryzys przezwyciężony. GKS wraca na pierwszoligowe salony

20.05.2018
Na ten dzień kibice GKS-u 1962 Jastrzębie czekali blisko 9 lat. Dzięki pokonaniu Legionovii 3:1 oraz korzystnemu rezultatowi w Poznaniu, piłkarze Jarosława Skrobacza zapewnili sobie awans na zaplecze Ekstraklasy. Wielkiej rzeczy dokonał również Rozwój Katowice, który zapewnił sobie utrzymanie na szczeblu centralnym, choć jego skład w dużej mierze opierał się na młodzieżowcach.
Rafał Rusek/Press Focus
Blisko 11 miesięcy od powrotu do 2 ligi, GKS Jastrzębie stanął wczoraj przed znakomitą szansą na awans o kolejny szczebel wyżej. Piłkarze trenera Skrobacza musieli jednak przede wszystkim pokonać zdegradowaną ekipę Legionovii oraz liczyć na to, że Radomiak straci punkty w hicie kolejki z Wartą Poznań. Pojedynek z ekipą z Mazowsza wcale nie miał być łatwym orzechem do zgryzienia, gdyż jastrzębianie przystępowali do niego bardzo osłabieni (za kartki pauzowało aż czterech podstawowych zawodników), a w dodatku w czterech ostatnich spotkaniach GKS nie zdobył ani jednego punktu. W spotkaniu z Legionovią jastrzębianie także mieli problem z wejściem na odpowiednie tory, ale z biegiem czasu ich dominacja nie podlegała już dyskusji. 
 
Mecz w Jastrzębiu-Zdroju stał pod znakiem dubletów. Po dwie bramki zdobyli bowiem wczoraj Kamil Szymura i Dominik Szczęch – pech chciał, że w 64. minucie wymieniony wcześniej obrońca trafił piłką do własnej bramki. Zwycięstwo gospodarzy nie było jednak zagrożone ani przez chwilę, a że w dodatku Warcie Poznań udało się pokonać Radomiaka, na stadionie przy Harcerskiej można było rozpocząć świętowanie. Radość była jednak dość umiarkowana, gdyż w mieście wciąż trwa żałoba spowodowana katastrofą w kopalni „Zofiówka”. 
 
Wielka feta w Jastrzębiu musi się jednak odbyć w późniejszym czasie, bowiem piłkarze GKS-u mają co świętować. Choć runda wiosenna w ich wykonaniu była wyjątkowo przeciętna, a podopiecznym Jarosława Skrobacza zdarzały się spore wpadki, absolutnie zasłużyli oni na awans na zaplecze Ekstraklasy. Teraz zawodnikom pozostaje jedynie obronić w 2. lidze pozycje lidera oraz przygotować się na następne rozgrywki, już poziom wyżej.
 
GKS 1962 Jastrzębie – Legionovia Legionowo 3:1 (1:0)
1:0 – Kamil Szymura 38’
1:1 – Kamil Szymura (s.) 64’
2:1 – Dominik Szczęch 77’
3:1 – Dominik Szczęch 87’
 
Składy:
GKS:  Drazik - Kawula, Pacholski, Szymura, Kulawiak - Mazurkiewicz (89’ Semeniuk), Ruda, Tront, Szczęch (82’ Weis), Caniboł (73’ Gancarczyk) - Salmikivi (87’ Zajączkowski). Trener: Jarosław Skrobacz
Legionovia: Kochalski - Grzelak, Waleńcik, Nemanić, Kalinowski - Leleno (87’ Rybkiewicz),  Zaklika (84’ Wojcinowicz), Skwarczek (46’ Mazurek), Szumilas, Trzmiel (74’ Kuśmierek) - Vasilj. Trener: Bartosz Tarachulski
 
Sędzia: Mirosław Górecki (Katowice)
Żółte kartki: Szczęch (GKS) – Wojcinowicz (Legionovia)

 
Przed meczem w Pruszkowie Rozwój posiadał już tylko matematyczne szanse na spadek. W sobotę podopieczni trenera Michała Majsnera chcieli oficjalnie przypieczętować swój byt na szczeblu centralnym, ale przedwcześnie z pomocą przyszli im zawodnicy GKS-u Bełchatów. Zawodnicy z województwa łódzkiego, wygrywając z Wisłą Puławy 3:0, zapewnili utrzymanie sobie i przy okazji klubowi z Katowic. Trenerzy Rozwoju postanowili zatem wykorzystać mecz na Mazowszu jako możliwość dania szansy jak największej liczbie młodych piłkarzy.
 
Sytuacja kadrowa – m.in. urazy Michała Szeligi, Przemysława Gałeckiego, Marcina Kowalskiego czy pauza za kartki Daniela Paszka sprawiły, że sztab szkoleniowy postanowił dać szansę gry w wyjściowym składzie aż dziewięciu młodzieżowcom. Średnia wieku wyjściowej jedenastki wyniosła niewiele ponad 20 lat, którą mocno zawyżał doświadczony, 36-letni Seweryn Gancarczyk.
 
„Dzieciaki” z Katowic na tle trudnego przeciwnika spisywały się jednak bardzo dobrze, a przed szereg wybijali się przede wszystkim 20-letni Piotr Barwiński oraz trzy lata młodszy Bartosz Marchewka. Pierwszy z nich zaliczył asystę oraz zdobył swojego debiutanckiego gola na szczeblu centralnym, natomiast młodziutki napastnik dwukrotnie zmusił Piotra Misztala do kapitulacji. Co ciekawe, Marchewka do wczoraj miał na koncie w drugiej lidze tylko jednego zdobytego gola. Pierwsza połowa była bardzo obfita w bramki i zakończyła się zwycięstwem Rozwoju 3:2. Niedługo po wznowieniu drugiej części gry Zniczowi udało się jednak zdobyć gola na remis, a wynik na 3:3 ustalił Paweł Tarnowski. 
 
Warto odnotować, że Rozwój kończył mecz na Mazowszu obecnością aż sześciu zawodników z rocznika 2001, a na placu gry z ławki pojawił się również Bartosz Baranowicz. Nie byłoby w tym nic wielkiego, gdyby nie fakt, że pomocnik ten ma zaledwie.. 15 lat. 
 
Katowiczanie mogli mieć wczoraj same powody do optymizmu i będąc już pewnym ligowego bytu, mogą już tylko walczyć o utrzymanie miana „rycerzy wiosny”.
 
Znicz Pruszków – Rozwój Katowice 3:3 (2:3)
1:0 – Mateusz Stryjewski 14’
1:1 – Bartosz Marchewka 27’
1:2 – Bartosz Marchewka 30’
2:2 – Maciej Machalski 45’ (k.)
2:3 – Piotr Barwiński 45+1’
3:3 – Paweł Tarnowski 38’
 
Składy:
Znicz: Misztal – Wasielewski, Klepczarek, Długołęcki, Tarnowski – Rackiewicz, Machalski, Małachowski, Smoliński, Stryjewski, Małachowski - Podliński (82. Włodyka). Trener: Michał Kaleta
Rozwój: Golik – Kaletka (83’ Zielonka), Barwiński, Kunka, Gancarczyk (67’ Czekaj), Łączek – Tabiś (82’ Baranowicz), Kamiński (85’ Gembicki), Lazar, Olszewski – Marchewka. Trenerzy: Michał Majsner i Rafał Bosowski
 
Sędzia: Konrad Aluszyk (Gorzów Wielkopolski)
Żółte kartki: Podliński, Rackiewicz, Włodyka (Znicz) – Marchewka, Kamiński, Gancarczyk (Rozwój)
 
 
Do meczu w Boguchwale w nieco lepszych nastrojach przystępowali piłkarze ROW-u 1964. Rybniczanie zanotowali co prawda w minionej kolejce drobną wpadkę (porażka 2:3 u siebie z Błękitnymi), ale ich utrzymanie na szczeblu centralnym jest już niemal pewne. Nie można było tego jeszcze powiedzieć o ekipie ze Stalowej Woli, bowiem jej przewaga nad strefą spadkową wynosiła tylko 2 punkty. Forma podopiecznych Krzysztofa Łętochy była jednak zwyżkowa, bowiem w 7 ostatnich meczach zanotowali oni tylko 1 porażkę, a w pokonanym polu pozostawili m.in. rewelacyjny wiosną Rozwój Katowice czy ŁKS Łódź. 
 
Wczoraj piłkarze Stali zapisali na swoim koncie kolejny skalp, bowiem na „własnym” boisku rozgromili wręcz podopiecznych trenerów Koniarka i Buchały. Wymierny wpływ na wynik miały jednak dwie czerwone kartki, które w odstępie dwóch minut zobaczyli Bartłomiej Wasiluk i Bartłomiej Polok. Od tego czasu ROW właściwie nie miał możliwości na nawiązanie równorzędnej walki z gospodarzami, wśród których swoją szansę na gole wyczuł Sebastian Łętocha. Napastnik zaliczył wczoraj swoisty „mecz życia”, gdyż udało mu się zdobyć hat-tricka i właściwie zapewnił swojej ekipie utrzymanie. Rybniczanie z kolei zanotowali drugą porażkę z rzędu, ale ich los też już jest właściwie pewny. Na dwie kolejki przed końcem ROW ma pięć punktów przewagi nad piętnastym Zniczem Pruszków, a w dodatku mają w zanadrzu bezpośredni mecz z ekipą z Mazowsza.
 
Stal Stalowa Wola – ROW 1964 Rybnik 4:0 (1:0)
1:0 – Michał Trąbka 27’
2:0 – Sebastian Łętocha 78’
3:0 – Sebastian Łętocha 90+3’
4:0 – Sebastian Łętocha 90+6’
 
Składy:
Stal: Frątczak – Mistrzyk, Jarosz, Janiszewski, Sobotka – Trubeha (58’ Łętocha), Hirskyj (41’ Bukowiec), Stelmach, Trąbka, Gębalski (83’ Żołądź) – Dziubiński (84’ Żyliński). Trener: Krzysztof Łętocha
ROW: Rosa (82’ Łubik) – Polok, Jary, Krotofil – Gojny (82’ Dudzik), Spratek, Wasiluk, Kalisz – Musiolik (62’ Jaroszewski), Muszalik (72’ Siwek) – Brychlik. Trenerzy: Marek Koniarek i Roland Buchała 
 
Sędzia: Łukasz Kuźma (Białystok)
Żółte kartki: Hirskyj, Janiszewski (Stal) – Polok, Wasiluk, Siwek (ROW)
Czerwone kartki: Wasiluk (64’, za drugą żółtą), Polok (66’, za drugą żółtą)
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również