Końcówka ligi jak u Hitchcocka. Piłkarze ROW-u długo jej nie zapomną

26.11.2017
Ze zmiennym szczęściem piłkarze śląskich drugoligowców zakończyli zmagania w 2017 roku. Z jednej strony GKS Jastrzębie efektownie zakończył fantastyczne 12 miesięcy w ich wykonaniu, a z drugiej Rozwój porażką przypieczętował swoje miejsce w strefie spadkowej. Jednak to spotkanie ROW-u Rybnik z Olimpią Elbląg przebiło swoją dramaturgią wszystkie pozostałe widowiska. 
Rafał Rusek/Press Focus
GKS Jastrzębie stanął wczoraj przed znakomitą szansą przedłużenia swojej passy zwycięstw, gdyż na Śląsk przyjechał ligowy outsider z Wejherowa. Gryf do tej pory wygrał zaledwie dwa spotkania ligowe, jednak co ciekawe – oba komplety punktów podopieczni Piotra Rzepki zanotowali w meczach wyjazdowych. W spotkaniu z rewelacyjnym beniaminkiem z Jastrzębia-Zdroju o punkty było jednak bardzo trudno, zważywszy także na to, że GKS wyszedł na prowadzenie już w 4. minucie. Strzelanie w tym pojedynku rozpoczął Daniel Szczepan, który wykończył dobrą wrzutkę Alego i tym samym zdobył swoją szóstą bramkę w tym sezonie. Co prawda Gryf nie spisywał się w tym meczu źle i był w stanie tworzyć sobie sytuacje ofensywne, jednak zawodnicy z Wejherowa byli na bakier ze skutecznością, co skrzętnie wykorzystywali jastrzębianie. W 28. minucie na listę strzelców ponownie wpisał się Szczepan, najlepiej zachowując się w zamieszaniu podbramkowym. 
 
Druga połowa wyglądała niemal identycznie do pierwszych 45 minut, bo choć Gryf ambitnie walczył o zdobycie jakiejkolwiek bramki, to piłkarze GKS-u byli zdecydowanie bardziej skuteczni i  na 5 minut przed końcem rywalizacji ustalili wynik meczu. Gola na 3:0 nie zdobył jednak dżoker w talii trenera Skrobacza, Kamil Adamek, a Daniel Szczepan, kompletując przy okazji hat-tricka. Swój trzeci tryplet bramkowy w historii występów w GKS-ie napastnik uwiecznił pięknym strzałem z kilkunastu metrów.
 
Tym samym beniaminek z Jastrzębia-Zdroju w dobrym stylu zakończył fantastyczny w jego wykonaniu 2017 rok i do wiosennych zmagań ligowych przystąpi w roli pewnego lidera tabeli. 
 
Na koniec trzeba wspomnieć o sytuacji bez precedensu, gdyż sędzią spotkania w Jastrzębiu była kobieta. Monika Mularczyk już po raz drugi w trakcie swojej kariery poprowadziła spotkanie na szczeblu centralnym i spisała się wczoraj bardzo dobrze.
 
GKS 1962 Jastrzębie - Gryf Wejherowo 3:0 (2:0)
1:0 - Daniel Szczepan - 4’
2:0 - Daniel Szczepan - 28’
3:0 - Daniel Szczepan - 85’
 
GKS: Drazik - Kawula (36’ Semeniuk), Pacholski, Szymura, Kulawiak, Ruda, Mazurkiewicz, Jadach, Gancarczyk (72’ Adamek), Ali (56’ Caniboł), Szczepan (90’ Dzida). Trener: Jarosław Skrobacz
Gryf: Ferra - Kamiński, Nadolski, Ptak (52’ Okuniewicz), Brzuzy, Trąbka, Wicki, Wicon, Goerke (73’ Gierszewski), Kołc, Regliński (46’ Gabor). Trener: Piotr Rzepka
 
Sędzia: Monika Mularczyk (Skierniewice).
Żółte kartki: Mazurkiewicz, Drazik (GKS) - Kamiński, Okuniewicz (Gryf).
Widzów: 1700.

 
Zawodnikom Rozwoju Katowice zapewne zależało na tym, by po meczu w Puławach wyskoczyć ze strefy spadkowej oraz udowodnić, że ich dobra postawa w meczu z Wartą Poznań nie była jedynie dziełem przypadku. Wisła nie mogła jednak stanowić łatwego orzecha do zgryzienia, gdyż spadkowicz z Nice 1. Ligi przegrał w tym sezonie zaledwie jedno spotkanie na własnym boisku (z Siarką Tarnobrzeg), a dodatkowo złapał oddech po powrocie Bohdana Bławackiego na ławkę trenerską. 
 
Spotkanie w Puławach ze znacznie większym animuszem rozpoczęli gospodarze, którzy mogli objąć prowadzenie już w 2. minucie rywalizacji. Potężne uderzenie Niklasa Zulciaka zostało jednak wybronione przez Bartosza Solińskiego, wracającego do bramki Rozwoju po kolejce przerwy. Wiślacy w pierwszej połowie spisywali się lepiej i dopięli swego po 24. minutach. Wówczas Jakub Smektała pewnie wykorzystał rzut karny, podyktowany za faul na Dawidzie Pożaku. Jak się później okazało, było to jedynie trafienie w tym spotkaniu. Co prawda Rozwój w drugiej połowie miał okazje na zmianę rezultatu, jednak w odpowiednich momentach na posterunku stał Sebastian Madejski oraz cała defensywa ekipy z Puław. Cały mecz i wynik zszedł jednak na dalszy plan w 75. minucie, kiedy doszło do długo wyczekiwanego powrotu na boisko Sylwestra Patejuka. Najlepszy zawodnik Wisły z minionego sezonu bardzo długo leczył kontuzje i pojawiając się z ławki rezerwowych w meczu z Rozwojem, zaliczył swoje inauguracyjne spotkanie ligowe w tym sezonie. Wcześniej zawodnik, znany szczególnie z występów w Podbeskidziu Bielsko-Biała, zagrał jedynie 90 minut w lipcowym spotkaniu wstępnej rundy Pucharu Polski.
 
Ostatecznie Rozwój nie zdołał wywieźć z Lubelszczyzny jakiegokolwiek „oczka” i tym samym ich bilans wyjazdowych meczów w tym sezonie zamyka się w zaledwie 6 zdobytych punktach w 10 spotkaniach. Wiadomo już także, że podopieczni Marka Koniarka spędzą zimę w strefie spadkowej – najważniejszy jest jednak fakt, że ich strata do ostatniej bezpiecznej pozycji w tabeli wynosi zaledwie jeden punkt. 
 
Wisła Puławy – Rozwój Katowice 1:0 (1:0)
1:0 – Jakub Smektała – 24’ (k.)
 
Wisła: Madejski – Sedlewski, Żemło, Murawski, Sulkowski (59’ Poznański) – Łytwyniuk, Popiołek – Smektała (83’ Brzeski), Pożak (79’ Patejuk), Zulciak – Hirsz (68’ Ploj). Trener: Bohdan Bławacki
Rozwój: Soliński – Mońka, Czekaj, Szeliga, Łączek – Jaroszek, Barwiński (88’ Kunka) – Tabiś (46’ Kamiński), Płonka, Kowalski (67’ Paszek) – Żak. Trener: Michał Majsner
 
Sędzia: Sebastian Krasny (Kraków).
Żółte kartki: Żemło, Murawski (Wisła).
Widzów: 612.


Najbardziej szalony i jednocześnie najlepszy mecz w tej kolejce (a może i w całej rundzie) zostawiliśmy jednak na koniec. Do Elbląga przyjechali piłkarze ROW-u Rybnik, licząc na dobre zakończenie rundy oraz spędzenie zimy w górnej połowie tabeli. Olimpia jednak wcale nie zamierzała ułatwiać zadania podopiecznym Rolanda Buchały, gdyż ich ewentualne zwycięstwo przybliżyłoby gospodarzy do barażowego, czwartego miejsca. 

Już przed meczem trener rybnickiej ekipy zaskoczył swoich kibiców, gdyż zastosował mocną rotację w składzie, przez co np. po raz pierwszy w wyjściowej jedenastce znalazł się 18-letni bramkarz Aleksander Łubik. Oprócz tego do składu powrócili Tkocz, Gojny, Brychlik oraz Spratek. Wzmocniony wracającymi piłkarzami ROW nie mógł zaliczyć pierwszej połowy do udanych, gdyż po bramkach Kiełtyki i Kołosowa przegrywał 2:0 - trzeba jednak było wziąć pod uwagę słynną piłkarską prawdę, że "2:0 to najniebezpieczniejszy wynik " oraz fakt, że rybniczanie są w stanie takie straty odrabiać. Tak jak w spotkaniu z ŁKS-em Łódź i MKS-em Kluczbork zawodnicy ze Śląska wzięli się w garść i już po 20 minutach od rozpoczęcia drugiej części posiadali jednobramkową przewagę. Kto się jednak spodziewał, że na tym strzelanie w Elblągu już się zakończyło, był w ogromnym błędzie.

Elblążanie od 72. minuty aż czterokrotnie zmusili Łubika do kapitulacji, a łupem bramkowym podzielili się wprowadzony w drugiej połowie Rafał Lisiecki oraz Damian Szuprytowski, będący ostatnio w fantastycznej dyspozycji. Ostatecznie to fenomenalne spotkanie zakończyło się wygraną Olimpii 6:3, dzięki czemu strata podopiecznych Adama Borosa do czwartego Radomiaka wynosi już tylko 2 punkty. Jeżeli chodzi o ROW to klub ten spędzi zimę na 12. miejscu z 5-punktową przewagą nad strefą spadkową. Okazały dorobek straconych bramek w meczu z ekipą z Elbląga spowodował także sytuację, że na ten moment defensywa rybnickiej drużyny może się legitymować najgorszym dorobkiem w całej lidze (33 goli straconych w 19 goli; ex aequo z Gwardią Koszalin).

Olimpia Elbląg - ROW 1964 Rybnik 6:3 (2:0)
1:0 - Michał Kiełtyka - 30'
2:0 - Anton Kołosow - 35'
2:1 - Mariusz Muszalik - 50' (k.)
2:2 - Sebastian Musiolik - 52'
2:3 - Przemysław Brychlik - 64'
3:3 - Damian Szuprytowski - 72'
4:3 - Rafał Lisiecki - 76'
5:3 - Damian Szuprytowski - 88'
6:3 - Rafał Lisiecki - 90'

Olimpia: Tułowiecki – Kiełtyka, Lewandowski, Niburski, Wenger – Rozumowski, Ressel (89' Korkliniewski) – Bojas, Kołosow (73' Lisiecki), Szmydt (64' Stępień; 85' Kurbiel) – Szuprytowski. Trener: Adam Boros
ROW: Łubik – Janik (46' Bober), Jary (88' Zganiacz), Gojny – Krotofil, Spratek, Muszalik (89' Piejak), Popiela (76' Koch) – Tkocz, Brychlik, Musiolik. Trener: Roland Buchała

Sędzia: Szymon Lizak (Poznań)
Żółte kartki: Tułowiecki, Szuprytowski (Olimpia) - Janik, Bober (ROW)
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również