Kolejne rozczarowanie przy Bukowej. A punkty leżały na tacy...
22.09.2017
Katowiczanie początkowo grali niedokładnie, goście - ostrożnie. Ale to ci drudzy wcześniej zagrozili bramce rywala, po tym jak w 10. minucie po strzale Roberta Mandrysza odbiła się od nogi jednego z obrońców GKS-u i wylądowała na poprzeczce bramki Mateusza Abramowicza.
Po kwadransie przebudziła się ekipa z Bukowej. Golem dla GieKSy po raz pierwszy zapachniało w 19. minucie - piłkę ze środka boiska zagrał Łukasz Zejdler, Adrian Błąd minął 3 rywali ale - już w polu karnym - został zablokowany przy próbie oddania strzału. Później z dośrodkowania Zejdlera próbował skorzystać Paweł Mandrysz, ale poradził sobie Sławomir Janicki. Upór bohatera pierwszej odsłony został w końcu uwieńczony sukcesem - Zejdler dośrodkował z rzutu wolnego, delikatnie musnął jej Jakub Yunis i od 24. minuty GKS prowadził. Czeski napastnik powinien zresztą mieć na koncie jeszcze jednego gola - po nieudanej pułapce ofsajdowej gości nie sprostał jednak dobrze interweniującemu Janickiemu.
Wtedy mogło być już zresztą 1:1, bo chwilę wcześniej w polu karnym gospodarzy zapanował spory chaos. Z bałaganu skorzystał Konrad Kaczmarek i piłka wypadła do bramki Abramowicza, ale sędzia liniowy słusznie wyłapał pozycję spaloną gracza Chrobrego. Za to na 5 minut przed przerwą z gola po raz drugi cieszyli się katowiczanie - z rzutu rożnego dośrodkował Adrian Błąd, a z nieudanego wyjścia z bramki Janickiego skorzystał pewnym uderzeniem głową Bartłomiej Kalinkowski. W polu karnym gości brakowało już wtedy kontuzjowanego chwilę wcześniej Michała Pawlika, który z powodu urazu tuż przed drugim trafieniem dla katowiczan zmienił Michał Borecki.
Co ważne katowiczanie zdawali się nie popełniać błędów z poprzednich, domowych spotkań. Mimo korzystnego wyniku również po przerwie nie skupiali się jedynie na dowiezieniu prowadzenia do końca. Swoją przewagę powinni zresztą udokumentować już w 48. minucie - Błąd mógł uderzać, dogrywał jeszcze do pędzącego prawą stroną Pawła Mandrysza, któremu piłkę sprzed nosa sprzątnął Karol Danielak. Kilka chwil później z prawego skrzydła dośrodkowywał Armin Cerimagić, ale ani Yunis ani Mandrysz nie zdołali wepchnąć piłki do siatki Janickiego. Trzy razy strzelał Cerimagić - raz z daleka sprawił kłopot Janickiemu, kilka minut później postraszył golkipera Chrobrego potężną bombą, po której futbolówka przeleciała nad poprzeczką, a już przy remisie z ostrego kąta nie wcelował między słupki bramki Chrobrego.
Przy remisie, bo zamiast gospodarzy, z goli niespodziewanie cieszyli się goście. W 56. minucie mocny, płaski strzał z prawej strony pola karnego oddał Przemysław Stolc, a piłka po rękach Abramowicza wpadła do bramki gospodarzy. Atakowali katowiczanie, a drugiego gola zdobyli podopieczni Grzegorza Nicińskiego. W 68. minucie piłki we własnym polu karnym dotknął ręką Lukas Klemenz, arbiter podyktował "jedenastkę", którą w pewny sposób egzekwował Mateusz Machaj. Mogło być zresztą jeszcze gorzej, bo na nieco ponad kwadrans przed końcem spore kłopoty zderzeniem Łukasza Szczepaniaka miał Abramowicz, z kolei w 84. minucie potężnie z daleka huknął Mateusz Machaj, myląc się przy tym naprawdę niewiele.
Gospodarze grali już wtedy nerwowo, czując, że znowu punkty wymknęły im się z rąk. Przez większość meczu zdawali się prezentować naprawdę solidnie, w końcówce razili już niedokładnością podobną do tej z początku spotkania. Piłkę meczową miał co prawda na nodze zablokowany w decydującym momencie Oktawian Skrzecz, ale to było wszystko co pokazali w ostatnich minutach gospodarze. GKS nie zdołał sięgnąć po drugą w sezonie domową wygraną i po 10 meczach rozgrywek wciąż tkwi w strefie grożącej spadkiem do II ligi...
Po kwadransie przebudziła się ekipa z Bukowej. Golem dla GieKSy po raz pierwszy zapachniało w 19. minucie - piłkę ze środka boiska zagrał Łukasz Zejdler, Adrian Błąd minął 3 rywali ale - już w polu karnym - został zablokowany przy próbie oddania strzału. Później z dośrodkowania Zejdlera próbował skorzystać Paweł Mandrysz, ale poradził sobie Sławomir Janicki. Upór bohatera pierwszej odsłony został w końcu uwieńczony sukcesem - Zejdler dośrodkował z rzutu wolnego, delikatnie musnął jej Jakub Yunis i od 24. minuty GKS prowadził. Czeski napastnik powinien zresztą mieć na koncie jeszcze jednego gola - po nieudanej pułapce ofsajdowej gości nie sprostał jednak dobrze interweniującemu Janickiemu.
Wtedy mogło być już zresztą 1:1, bo chwilę wcześniej w polu karnym gospodarzy zapanował spory chaos. Z bałaganu skorzystał Konrad Kaczmarek i piłka wypadła do bramki Abramowicza, ale sędzia liniowy słusznie wyłapał pozycję spaloną gracza Chrobrego. Za to na 5 minut przed przerwą z gola po raz drugi cieszyli się katowiczanie - z rzutu rożnego dośrodkował Adrian Błąd, a z nieudanego wyjścia z bramki Janickiego skorzystał pewnym uderzeniem głową Bartłomiej Kalinkowski. W polu karnym gości brakowało już wtedy kontuzjowanego chwilę wcześniej Michała Pawlika, który z powodu urazu tuż przed drugim trafieniem dla katowiczan zmienił Michał Borecki.
Co ważne katowiczanie zdawali się nie popełniać błędów z poprzednich, domowych spotkań. Mimo korzystnego wyniku również po przerwie nie skupiali się jedynie na dowiezieniu prowadzenia do końca. Swoją przewagę powinni zresztą udokumentować już w 48. minucie - Błąd mógł uderzać, dogrywał jeszcze do pędzącego prawą stroną Pawła Mandrysza, któremu piłkę sprzed nosa sprzątnął Karol Danielak. Kilka chwil później z prawego skrzydła dośrodkowywał Armin Cerimagić, ale ani Yunis ani Mandrysz nie zdołali wepchnąć piłki do siatki Janickiego. Trzy razy strzelał Cerimagić - raz z daleka sprawił kłopot Janickiemu, kilka minut później postraszył golkipera Chrobrego potężną bombą, po której futbolówka przeleciała nad poprzeczką, a już przy remisie z ostrego kąta nie wcelował między słupki bramki Chrobrego.
Przy remisie, bo zamiast gospodarzy, z goli niespodziewanie cieszyli się goście. W 56. minucie mocny, płaski strzał z prawej strony pola karnego oddał Przemysław Stolc, a piłka po rękach Abramowicza wpadła do bramki gospodarzy. Atakowali katowiczanie, a drugiego gola zdobyli podopieczni Grzegorza Nicińskiego. W 68. minucie piłki we własnym polu karnym dotknął ręką Lukas Klemenz, arbiter podyktował "jedenastkę", którą w pewny sposób egzekwował Mateusz Machaj. Mogło być zresztą jeszcze gorzej, bo na nieco ponad kwadrans przed końcem spore kłopoty zderzeniem Łukasza Szczepaniaka miał Abramowicz, z kolei w 84. minucie potężnie z daleka huknął Mateusz Machaj, myląc się przy tym naprawdę niewiele.
Gospodarze grali już wtedy nerwowo, czując, że znowu punkty wymknęły im się z rąk. Przez większość meczu zdawali się prezentować naprawdę solidnie, w końcówce razili już niedokładnością podobną do tej z początku spotkania. Piłkę meczową miał co prawda na nodze zablokowany w decydującym momencie Oktawian Skrzecz, ale to było wszystko co pokazali w ostatnich minutach gospodarze. GKS nie zdołał sięgnąć po drugą w sezonie domową wygraną i po 10 meczach rozgrywek wciąż tkwi w strefie grożącej spadkiem do II ligi...
GKS Katowice - Chrobry Głogów 2:2 (2:0)
1:0 - Jakub Yunis 24'
2:0 - Bartłomiej Kalinkowski 42'
2:1 - Przemysław Stolc 56'
2:2 - Mateusz Machaj 68'-k
GKS Katowice: Abramowicz - Frańczak, Klemenz, Midzierski, Pleva - P. Mandrysz (76. Skrzecz), Kalinkowski (82' Sulek), Cerimagić, Zejdler, Błąd - Yunis. Trener Piotr Mandrysz.
Chrobry: Janicki – Danielak, Michalski, Stolc, Michalec – Bach (46' Szczepaniak), R. Mandrysz, Pawlik (42' Borecki), B.Machaj – M. Machaj, Kaczmarek (57' Kowalczyk). Trener: Grzegorz Niciński.
Sędzia: Mariusz Korpaliski (Toruń)
Żółte kartki: Cerimagić, Yunis (GKS), B. Machaj (Chrobry)
Widzów: 1330.
Polecane
I liga
Przeczytaj również
24.07.2022
24.07.2022
"GieKSa" w szoku przy pustym Blaszoku