Kolejne chwile grozy w Zabrzu. Znów potrzebna była karetka

13.08.2017
Podobnie jak to miało miejsce w meczu z Legią Warszawa, w spotkaniu Górnika Zabrze z Arką Gdynia jeden z zawodników został odwieziony karetką do szpitala. Drugi pojechał do niego po zakończeniu pojedynku...
Łukasz Sobala/Press Focus
W drugiej połowie meczu Górnika z Arką Michał Koj zderzył się z Tadeuszem Sochą. Obaj padli na murawę i już wtedy było widać, że zwłaszcza z zawodnikiem gdyńskiej drużyny nie jest dobrze. Obrońca gości stracił przytomność  i podjechała po niego karetka.

Po takich zdarzeniach najważniejszy jest następny dzień. Są nawroty w kolejnych dniach. Trzeba to obserwować. Szkoda, że Tadziu tak skończył ten mecz. Taka jest piłka. Staramy się, walczymy, chłopaki narażają woje zdrowie. Byliśmy świadkami kilku starć, bo jedna i druga drużyna do miękkich nie należą. Oby było dobrze z nimi i wtedy na pewno będziemy w lepszej atmosferze pracować - powiedział po meczu trener Leszek Ojrzyński. Socha w szpitalu odzyskał przytomność i razem z drużyną wrócił do Gdyni.

W czasie gdy Socha już był w drodze do szpitala, Koj wciąż był opatrywany na murawie. Po niego również podjechała karetka, ale nie było potrzeby, by obrońca Górnika do niej trafił. Na noszach opuścił boisko, a do szpitala pojechał po zakończeniu spotkania. - Przejdzie tomografię. To bardzo nieprzyjemny uraz. Mam nadzieję, że obejdzie się bez mocniejszych konsekwencji dla obu piłkarzy - przyznał trener Marcin Brosz.

Karetka była potrzebna też w meczu pierwszej kolejki, w której Górnik grał z Legią Warszawa. Igor Angulo po strzeleniu gola wbiegł w Arkadiusza Malarza, który po uderzeniu kolanem padł na murawę i również stracił przytomność.
autor: AW

Przeczytaj również