Kamil Kosowski: "Dla mnie napastnik może cały mecz być niewidoczony, byleby strzelał gole"

06.08.2015
Rozwój Katowice wygrał swój pierwszy w historii mecz na zapleczu Ekstraklasy. Na stadionie przy ulicy Zgody 28 w Katowicach w euforię nikt jednak nie wpada. A już na pewno nie Kamil Kosowski - dyrektor sportowy klubu twardo stąpa po ziemi i doskonale zna realia ligowej piłki. Postanowiliśmy więc podpytać go o transfery, receptę na sukces i cele na najbliższy sezon. 
Norbert Barczyk/Pressfocus
Transfer Raula Gonzaleza to kolejny transfer zagranicznego piłkarza, który wzmacnia zespół Rozwoju. Czy nie boi się Pan, że większa ilość obcokrajowców może zachwiać  tym, z czego Rozwój słynął zawsze najbardziej – drużyny złożonej z wychowanków i zawodników z regionu?

To nie jest łatwe pytanie, na które szybko i łatwo można znaleźć odpowiedź. Dla wszystkich najlepiej byłoby, gdyby zawodników z przeszłością ekstraklasową czy też doświadczeniem pierwszoligowym, którzy obracają się w kręgu naszych zainteresowań pod kątem sportowym i finansowym dało znaleźć się w Katowicach czy też regionie. Natomiast wszyscy wiemy, że nie jest to taka łatwa sprawa. Tym bardziej, że I liga stawia jednak przed nami dużo większe wymagania niż II. A to właśnie pod II ligę ustalaliśmy plany transferowe, organizacyjne i sportowe.
W II lidze chcieliśmy grać młodzieżą, dodatkowo organizowaliśmy testy na które byli zaproszeni zawodnicy z regionu. Jednak II liga to nie I i po awansie nasze plany szybko musieliśmy odpowiednio dostosować do grania o tą jedną klasę wyżej. Założyliśmy sobie granicę naszych możliwości finansowych i szukamy piłkarzy właśnie w takich ramach.
Dla nas wielkim wyzwaniem, ale i konkretnym celem jest to, aby w I lidze pozostać również na kolejny sezon. Dlatego nie możemy na pierwszym miejscu postawić promowania za wszelką cenę naszej młodzieży. Oczywiście mamy w kadrze takich piłkarzy jak Barwiński, Modlich czy Golik, dlatego wydaje mi się, że ta klubowa tożsamość nigdy nie zostanie zatracona. Tym bardziej, że w klubie pracują ludzie związani z nim od wielu lat.

Obaj zagraniczni piłkarze sprowadzeni w ostatnich tygodniach mają przyczynić się do spełnienia zakładanego dla drużyny celu, czyli utrzymania w I lidze. Nie mają przez to zbyt wiele czasu na aklimatyzację, bo walka o ligowe punkty już trwa.

Wierzę, że zarówno Kayode, jak i Raul pomogą nam ten cel osiągnąć.
Jeśli chodzi o Kayode, to obserwowaliśmy go dłuższy czas i znamy jego wartość piłkarską, ale ważne było również to, że jest już kilka lat w Polsce i dobrze mówi w naszym języku. Trenował w Bełchatowie jeszcze w czasach kiedy ja tam grałem, więc jest nam to zawodnik dobrze znany.
Co do Raula to on faktycznie nie mówi po Polsku, ale „język szatni” ma opanowany, tak samo jak wszystkie zwroty potrzebne mu do komunikowania się z drużyną poza boiskiem, dlatego wierzę, że szybko się odnajdzie i wniesie do zespołu jakość.
Gwarantem wsparcia sponsorów czy też miasta Katowice będzie wynik sportowy, dlatego musimy wyszukać takich piłkarzy, którzy pomogą nam osiągnąć jak najlepsze rezultaty.

Czy jest szansa, że w Rozwoju pojawią się jeszcze jacyś zawodnicy z zagranicy? Kierunek cypryjski, tak dobrze Panu znany będzie po transferze Raula jeszcze brany pod uwagę?

Ja Raula bardzo dobrze znam i to było głównym powodem ściągnięcia go do Rozwoju. Rynku cypryjskiego specjalnie nie przeszukuję, jednak jeśli pojawia się jakaś propozycja to oczywiście sprawę badamy. A nóż trafi się jakiś ciekawy zawodnik, który w Rozwoju się wypromuje, a klub sprzeda go z zyskiem. Natomiast jeśli teraz jeszcze urodzi się jakiś transfer, to prawdopodobnie będzie to Polak.

Jesteśmy już po dwóch spotkaniach – w Pucharze Polski z GieKSą oraz wyjazdowym pojedynku z Olimpią. O ile w katowickich derbach Rozwój zaprezentował się słabo, o tyle wygrana na bardzo trudnym terenie w Grudziądzu niejednego kibica w I lidze wprawiła w pozytywne zdziwienie.
Z czego wynikały te dwa różne oblicza Rozwoju na przełomie zaledwie tygodnia?


W I lidze, podobnie jak w Ekstraklasie dzieją się rzeczy zaskakujące i niespodziewane. Drużyny, które przez obserwatorów i kibiców są typowane do spadku walczą o puchary i odwrotnie. Dlatego ja uważam, że trzeba zaczekać 10 kolejek, bo wtedy dopiero będzie można realnie oceniać nasze szanse.
Na GKS-ie świetny Soliński, w Grudziądzu również, zresztą jak cała gra obronna naszej drużyny, która wygląda bardzo dobrze. Natomiast nie będziemy się czarować, że Olimpia nie stworzyła sobie żadnej sytuacji. Na szczęście w piłce oprócz umiejętności i wkładanego serca liczy się również szczęście, które tym razem dopisało nam. Mamy po pierwszej kolejce 3 punkty, i oby tak było jak najdłużej. Zdaję sobie natomiast sprawę z tego, że w I lidze większość drużyn będzie jednak bardziej skuteczna i w końcu może przyjść taki mecz, w którym bardzo boleśnie przekonamy się o tym, jak trudna jest I liga. Oby jak najpóźniej, ale trzeba na to spojrzeć realnie i mieć tego świadomość. Teraz czeka nas ciężki mecz w Suwałkach i na nim się koncentrujemy, a na pierwsze poważniejsze analizy przyjdzie czas za kilka kolejek.

Lekarstwem na trudy kolejnych kolejek jest niewątpliwie Sebastian Gielza, który z pierwszą ligą ponownie przywitał się golem. Jest to jednak napastnik, który oprócz dużego doświadczenia ma na karku 35 lat..

Oprócz Sebastiana są w kadrze Adam Czerkas i Filip Kozłowski. Pierwszy jest równie doświadczonym co Sebastian zawodnikiem, a drugi w znacznym stopniu przyczynił się do awansu Rozwoju do I ligi. Wszyscy trzej będą mieli szansę, żeby się pokazać i tylko od nich zależy, który będzie więcej grał.
Co do Gielzika i jego wieku – dla mnie napastnik może cały mecz być niewidocznym, byleby w odpowiednich momentach był tam gdzie być powinien i zdobywał gole. I taki jest właśnie Sebastian Gielza. Dużo w mediach było dyskusji, że Rozwój nie ma napastnika. Wyszedł Sebastian, zdobył gola i dzięki niemu Rozwój wygrał swój pierwszy mecz na zapleczu Ekstraklasy i zainkasował 3 punkty.

Kadra Rozwoju w tym momencie nie jest zbyt szeroka. Nie obawia się Pan, że w trakcie sezonu może się to odbić na wynikach?

Nie mamy jeszcze bardzo szerokiej kadry, to fakt.  Jej uzupełnieniem są chłopcy, którzy grali w naszych rezerwach albo w niższych ligach, więc to nie są obecnie zawodnicy, którzy byliby gotowi z marszu wejść w tą pierwszoligową „młuckę” i gwarantowali jakość w grze.
Kadrę wzmacniają wychowankowie i zawodnicy z niższych lig, i staramy się to wszystko idealnie wyważyć, tak by mieć w zespole jak najlepszych piłkarzy, a jednocześnie mieścić się w naszych ramach finansowych.
Pracujemy nad tym, by doprowadzić do tego, by kadra liczyła 24-26 zawodników, żeby na każdej pozycji była rywalizacja, bo pewnie jak sezon długi i szeroki za chwilę pojawią się kartki i nie daj Boże kontuzje.

Czy gwarantem tego, by wychowankowie stali się solidnymi i pewnymi ligowcami może być w klubie obecność niezwykle doświadczonego trenera oraz dyrektora sportowego?

Wydaje mi się, że to może jedynie pomóc, natomiast gwarantem nigdy nie będzie. Dla takich młodych chłopaków, którzy mieliby bardzo małe szanse na grę, lepszą decyzją jest wypożyczenie, ale nie do okręgówki czy A klasy, tylko np. do III czy II ligi. Tak, żeby zagrali te 20-25 meczów w sezonie i nabrali dzięki temu troszkę doświadczenia i siły. Oczywiście, moglibyśmy pozwolić im grać i liczyć się z tym, że wyniki nie będą zadowalające, no ale nie na tym budowa silnej drużyny polega. Każdy jednak będzie miał swoją szansę.

Kolejny mecz to daleki wyjazd do Suwałk, na równie trudny teren co Grudziądz. Tydzień temu mogliśmy obserwować drużynę Wigier w Katowicach w starciu przeciwko GKS-owi. Czy po tym spotkaniu macie już jakieś wnioski i plan na to, by zwyciężyć?

Asystenci trenera mają wszystko rozpracowane i przygotowane. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że Wigry to ciężki teren. Dodatkowo jak wszyscy wiemy pogoda ma oscylować w granicach 40 stopni, co z pewnością piłkarzom nie pomoże, ale podobnie jak w Grudziądzu to Wigry muszą, a my tylko możemy.
Oni pierwszy mecz przegrali, my wygraliśmy więc mamy przed tym spotkaniem nieco większy komfort psychiczny i nieco mniejsze ciśnienie. To jednak nie tabela i poprzednie wyniki, a zawodnicy, którzy wybiegną na boisko będą decydowali o wszystkim swoją grą. Z mojej strony pełne zaufanie zarówno do piłkarzy, jak i do sztabu szkoleniowego. Oby dalej to wszystko wyglądało jak w tej pierwszej kolejce.

Ostatnie dni to treningi w pełnym słońcu. Z pewnością przyzwyczai to zawodników do pogody jaka jest zapowiada na niedzielę.

Jak wszyscy wiemy, część zawodników dalej pracuje w kopalni i swoje zmiany kończą o 12. Trener niestety nie ma tego komfortu, by móc zaplanować trening na 9 rano, kiedy to słońce jeszcze tak nie doskwiera, ani na 18, kiedy każdy kto codziennie pracuje chce pobyć w domu z rodziną.
Dużo przeciwności losu, ale wierzę, że damy radę. A jeśli tak się stanie, to dla mnie będzie to ogromny sukces. Do Suwałk jedziemy pełni optymizmu i z wiarą w 3 punkty. 
źródło: SportSlaski.pl
autor: Marcin Gruszczyński

Przeczytaj również