Kamil Cholerzyński: "Nie chcę nic na siłę udowadniać"

25.07.2015
Przed jutrzejszymi derbami Katowic postanowiliśmy porozmawiać z kimś, kto łączy oba katowickie kluby. Kamil Cholerzyński, który tego lata opuścił ukochaną GieKSę i przeniósł się do Rozwoju opowiedział jak wyglądają przygotowania do jutrzejszego spotkania, kiedy podpisał pierwszą umowę z GieKSą i dlaczego aklimatyzacja przy Zgody przebiegła bardzo szybko. 
Łukasz Sobala/PressFocus
Prezes Cygan w jednym z wywiadów stwierdził ostatnio, że decyzja o nieprzedłużaniu kontraktu z Tobą była jedną z najtrudniejszych jeśli chodzi o kwestie transferowe. Chodziło o to, że byłeś w klubie bardzo długo, zawsze pomagałeś klubowemu marketingowi czy byłeś też pierwszym, który apelował do drużyny o spokój w trudnych finansowo czasach. Czy z Twojej perspektywy rozstanie z Bukową również było ciężkie, czy jednak przyjąłeś tę decyzję ze zrozumieniem?

Z pewnością łatwo nie było. Nie będę ukrywał, że nie był to przyjemny moment w moim życiu. Wiadomo, że jeśli tyle lat jest się w jednym miejscu to naturalną rzeczą jest to, że ciężko jest się odzwyczaić. Cieszę się jednak, że rozstaliśmy się w takiej atmosferze. Do tej pory mam kontakt z chłopakami, kibicami czy z prezesem. I to jest chyba najważniejsze, że mimo tego, że nie będzie nam dane już razem pracować, to dalej jesteśmy kumplami, tak jak to było do tej pory.

Mówiło się o tym, że możesz trafić do ROW-u Rybnik. Ostatecznie padło jednak na Rozwój – to była pierwsza myśl, czy po prostu inne propozycje nie były zbyt konkretne?

Rozwój po prostu był najbardziej konkretny. Nie ma co ukrywać, że Rozwój to obecnie I liga, a to jest jednak inny poziom piłkarski. Jestem jeszcze w takim wieku, że chcę grać przynajmniej na tym zapleczu Ekstraklasy i coś sobie udowodnić. Dlatego zdecydowałem się na Rozwój, a co za tym idzie I ligę.

Jak odnajdujesz się przy Zgody? Zmiana szatni po tylu latach nie była chyba łatwa?

Z aklimatyzacją nie było żadnego problemu. Sporo chłopaków znałem już wcześniej, chociażby z występów w GieKSie. Sebastian Gielza, Damian Mielnik czy Tomek Wróbel grali w GKS-ie w tym samym okresie co ja. Druga sprawa to to, że Rozwój tworzą obecnie w zdecydowanej większości chłopaki ze Śląska. Łatwiej się wchodzi do takiej szatni, jeśli większość zespołu jest z regionu a nie przyjeżdża gdzieś z Polski.

Jak przygotowujecie się jako zespół do jutrzejszych Derbów? Jest jakaś specjalna mobilizacja, chęć utarcia nosa GieKSie, czy raczej nie staracie się podkręcać niezdrowej atmosfery?

Myślę, że na pewno nie ma jakiejś większej mobilizacji, bo wszystko rozstrzygnie się na boisku. Ta presja i większe ciśnienie jest na pewno po stronie GKS-u Katowice. Wiadomo jakie jest tam parcie na wynik. W GieKSie są duże pieniądze, teraz doszło tam do kilku ciekawych transferów, dlatego przy Bukowej ciśnienie z pewnością jest ogromne. Tym bardziej, że Puchar Polski dla GKS-u zawsze był jakąś bolączką. Dlatego to im będzie bardziej zależało i ta presja będzie zdecydowanie większa na nich. My będziemy starali się zaatakować zza podwójnej gardy. Mamy świadomość, że obecnie jesteśmy takim kopciuszkiem tej ligi, momentami na pewno boleśnie będziemy się jej uczyć, ale nie składamy broni.

A jak Ty personalnie podchodzisz do jutrzejszego pojedynku? Powiedziałeś, że z Bukową rozstałeś się w przyjaznej atmosferze, więc to nie jest tak, że jutro będziesz chciał coś udowodnić?

Nie, ja na pewno nie jestem takim typem osoby, która za wszelką cenę chciałaby coś udowodnić, bo wiem, że kiedyś mogłoby się to obrócić przeciwko mnie. Czasem tak jest, że im bardziej chce się coś niezdrowo udowodnić, tym gorzej to wychodzi. Ja owszem, mam swoje ambicje i cele, ale to sobie w pierwszej kolejności chciałbym udowodnić, że jednak jestem wartościowym zawodnikiem.
Rozumiem to, że w sporcie nie zawsze jest tak jakby się chciało. Przyszedł czas rozstania z Bukową, ale przyjmuję to na klatę.

Co się stanie, jeśli Kamil Cholerzyński strzeli jutro bramkę? Będzie radość?

Nie no na pewno nie będzie radości. To, że zmieniłem otoczenie nie znaczy, że nagle przestałem być kibicem. Skończyła mi się umowa z GKS-em, ale to nie znaczy, że  nie jestem dalej z tym klubem. Tak jak już kiedyś powiedziałem, pierwszą umowę z GieKSą podpisałem w momencie kiedy tata pierwszy raz zabrał mnie na mecz. Od  tego momentu jestem związany z GieKSą i tak już będzie do końca życia. Najważniejsza umowa to ta w środku, w sercu.
Mam ogromny szacunek do ludzi, którzy tam pracują, kibiców i kolegów z drużyny, dlatego gdybym strzelił bramkę to z pewnością bym nie manifestował radości. Gdyby udało się jutro wygrać to fajnie, bo na tym polega sport, ale nie wybiegałbym jakoś bardzo w przód, bo mecz się może różnie potoczyć.

Pytam o tą radość, bo kilka razy w historii Twoich występów w GieKSie zdarzało się, że po strzelonym golu wskakiwałeś na płot lub pokazywałeś jaki herb jest w Twoim sercu. Wiemy już, że to się nie zmieni, ale pytanie czy cieszysz się, że po zmianie klubu, pierwszy mecz przychodzi Ci znów zagrać na Bukowej? Nie wolałbyś np. pojechać do dalekich Suwałk?

Ja się cieszę z tego, że pierwszy mecz zagram w domu. Chyba każdy zawodnik, który był długo w jakimś klubie zawsze cieszy się na powrót do tego miejsca. Jestem zadowolony, bo mimo iż liga jeszcze na dobre się nie zaczęła, ja znów zagram przy Bukowej i będę mógł wrócić na ten stadion. Tym bardziej, że będzie wielu kibiców i super będzie zagrać przy większej publiczności, niż -  z całym szacunkiem do Wigier – jechać do Suwałk gdzie tych kibiców przychodzi nieco mniej.
źródło: SportSlaski.pl
autor: Marcin Gruszczyński

Przeczytaj również