Jastrzębie płaci frycowe. "Naszego zachowania nie można wytłumaczyć"

09.08.2018
Twarde lądowanie w pierwszoligowych rozgrywkach zaliczyli piłkarze GKS-u Jastrzębie. Beniaminek wciąż czeka na pierwsze zwycięstwo w tym sezonie, a dotychczasowe straty punktów zawdzięcza przede wszystkim nieskuteczności i popełnionym błędom w defensywie. - Być może cały problem siedzi w naszych głowach, ale mam nadzieję, że wszystko zwalczymy - przyznaje pomocnik klubu z Jastrzębia, Farid Ali.
Tomasz Błaszczyk/Pressfocus
Po trzech pierwszych meczach Fortuna 1. Ligi, nastroje w szatni GKS-u Jastrzębie z pewnością nie są idealne. Podopieczni Jarosława Skrobacza zdobyli do tej pory jeden ligowy punkt, w dodatku wywalczyli go w Częstochowie w dramatycznych okolicznościach. - W naszej szatni panuje złość po każdym przegranym spotkaniu. Zawsze walczymy o 3 punkty, ale piłka nożna to jest sport jak każdy inny i nie da się zawsze wykonać swojego celu w stu procentach. Po porażce staramy się jednak udowodnić wszystkim, że ta liga nam się należy i jako drużyna walczymy o najwyższe cele - przyznaje w rozmowie z naszym portalem zawodnik ligowego beniaminka, Farid Ali
 
Można powiedzieć, że przez średnio udaną inaugurację rozgrywek, GKS zapłacił ligowe frycowe. W końcu w spotkaniach z Puszczą czy Wigrami jastrzębianie mieli swoje okazje na zdobycie goli, ale w kluczowych momentach brakowało im skuteczności. O sporym pechu w tej kwestii mógł mówić ostatnio Patryk Skórecki. Bohater meczu z Rakowem zaprezentował się fatalnie tydzień później, gdyż najpierw posłał piłkę nad poprzeczką, stojąc niepilnowany w polu karnym Puszczy, a następnie nie wykorzystał podyktowanego rzutu karnego. - W drugiej czy w trzeciej lidze szczęście było po naszej stronie. Teraz niestety jest inaczej, a obecne rozgrywki pokazują, że niewykorzystane okazje potrafią się szybko zemścić. We wspomnianych spotkaniach można powiedzieć, że mieliśmy więcej sytuacji od naszych przeciwników, ale nic to nie dało i popłaciliśmy to utratą goli i stratą punktów. Gdybyśmy wykorzystali przynajmniej kilka z nadarzających się sytuacji, mielibyśmy na koncie więcej niż jeden punkt - dodaje pomocnik.
 
Powstałe straty punktów GKS zawdzięcza jednak przede wszystkim słabej postawie defensywy. Już po ostatnim meczu ligowym trener Jarosław Skrobacz wspomniał na konferencji prasowej, że jeżeli jego podopieczni dalej będą rozdawać rywalom prezenty, to konieczne będzie strzelanie przez zawodników ofensywnych z 5-6 goli, by wygrać jedno spotkanie. Tak słaba postawa obrony może o tyle dziwić, ponieważ w niezmienionym składzie występuje ze sobą już od trzecioligowych rozgrywek. Dodatkowo latem GKS wzmocnił jeden z lepszych defensorów na drugoligowym froncie – Dawid Gojny z ROW-u Rybnik. 
 
- Nie wiemy, czym są spowodowane takie błędy w linii defensywnej i od czego to zależy. Naszego zachowania nie można racjonalnie wytłumaczyć i można je porównać do błędów dzieci na boisku. Rozdajemy te prezenty i później przy stanie 1:0, 2:0 ciężko już nam odwrócić losy rywalizacji. Co prawda na Rakowie nam się udało, ale w ostatniej kolejce już mieliśmy problem, gdyż po zdobyciu dwóch goli Puszcza umiejętnie się broniła. Na treningach wszystko wygląda okej, analizujemy zachowanie naszego przeciwnika, jesteśmy przygotowani na 100%, a później przychodzi mecz i tracimy głupie bramki. Nasi obrońcy są ze sobą zgrani, występują już ze sobą od dłuższego czasu, jednak pierwszoligowe rozgrywki są już bardziej wymagające i na pewno wywołują większą presję. Być może cały problem siedzi w naszych głowach, ale mam nadzieję, że wszystko zwalczymy i wyciągniemy odpowiednie wnioski na przyszłość. Kluczowe będzie jednak w przyszłości strzelenie gola jako pierwsi, bo dzięki temu nie będziemy musieli odrabiać powstałych strat po raz kolejny - przyznaje 26-letni Ukrainiec.

Piłkarze ze stadionu przy Harcerskiej będą mieli szansę na przełamanie już w najbliższą sobotę. O pierwsze zwycięstwo w nowym sezonie może być im jednak trudno, gdyż rywalem GKS-u będzie Chojniczanka Chojnice – zespół, należący do ligowej czołówki już od kilku sezonów. - Z pewnością nasz następny przeciwnik ma jasny cel – awans do Ekstraklasy. To bardzo dobra drużyna, ale my się jej nie boimy i bez względu na klasę rywala, ze wszystkimi gramy na 100%. Ta liga już zresztą wielokrotnie pokazała, że przedsezonowi faworyci potrafią być zweryfikowani, a każdy potrafi wygrać z każdym - mówi zawodnik, który w minionym sezonie drugiej ligi zaliczył aż 13 asyst.
 
Sobotnie starcie można uznać za pojedynek dwóch całkowicie innych modeli budowania zespołu. Skład GKS-u tworzą przede wszystkim gracze na dorobku, niemający zbyt dużego ogrania na drugim szczeblu rozgrywkowym. W Chojnicach postawiono z kolei na doświadczenie, a o sile zespołu decydują m.in. tak znani zawodnicy, jak Hubert Wołąkiewicz, Paweł Zawistowski czy Serhij Pyłypczuk. Dość powiedzieć, że średnia wieku wyjściowej jedenastki Chojniczanki w spotkaniu z Wigrami wyniosła... 31 lat. - W sobotę będziemy chcieli pokazać, że co prawda nie mamy wielkiego doświadczenia, ale jesteśmy zespołem bardzo charakternym i będziemy walczyć o 3 punkty. Wierzę w naszą drużynę i wiem, że stać nas na zwycięstwo. Kluczowe będzie jednak zostawienie serca na murawie i walka do samego końca. Oby to wpłynęło na wynik - przyznaje ukraiński zawodnik.
 
Mecz z Chojniczanką dla GKS-u będzie zapewne wyjątkowy pod jednym względem. Po raz pierwszy w nowej historii klubu, spotkanie zespołu z Jastrzębia będzie transmitowane przez ogólnopolską stację Polsat Sport. - Nie zwracamy na takie rzeczy uwagi. Jak wychodzimy na murawę to nieważne jest to, czy mecz jest transmitowany, a przed czy po meczu będziemy udzielać wywiadów. Najważniejsze jest zachowanie chłodnej głowy i myślenie tylko o zwycięstwie. Oczywiście wiemy, że sobotni mecz będzie mogła zobaczyć cała Polska, dlatego będziemy chcieli pokazać, że mamy tutaj w Jastrzębiu naprawdę mocną drużynę, która zasłużyła na występy w pierwszej lidze.
 
Mimo słabego początku nowego sezonu, piłkarze GKS-u cały czas mogą liczyć na wsparcie swoich fanów. W końcu w internecie po przegranych meczach można przeczytać komentarze w stylu "nic się nie stało" albo „GieKSa zawsze walczy do końca”.- Mamy dużo wiernych kibiców, którzy są z nas dumni po zwycięstwie i wspierają nas po stracie punktów. Z tego miejsca dziękuje tym fanom, którzy dodają nam otuchy. Właśnie w takich sytuacjach poznaje się prawdziwego kibica. Wielu czeka bowiem na nasz pierwsze potknięcie, by wylać swoje żale na Facebooku czy na jakiś forach. My w sobotę będziemy chcieli jednak odwdzięczyć tym prawdziwym fanom, którzy jeżdżą z nami na wyjazdy i dopingują nas na naszym stadionie. Obyśmy mogli się z nimi cieszyć ze zwycięstwa po końcowym gwizdku - kończy pomocnik GKS-u.
źródło: własne/sportslaski.pl
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również