Gwiazda wciąż świeci w Gliwicach bardzo blado

13.02.2018
Po wczorajszym meczu nastroje w Piaście Gliwice są wręcz minorowe. Podopieczni Waldemara Fornalika gładko przegrali z nowym wiceliderem Ekstraklasy, Jagiellonią Białystok i najbliższe dni spędzą na ostatnim miejscu w ligowej stawce. Powodów do radości szczególnie nie może mieć Konstantin Vassiljev, którego statystyki indywidualne z wczorajszego meczu wypadają bardzo słabo.
Norbert Barczyk/Pressfocus
Dobrze zakończona jesień (bramka w ostatnim spotkaniu w 2017 roku z Koroną) oraz bardzo solidnie przepracowany okres przygotowawczy dawał nadzieję na to, że Estończyk wróci do swojej optymalnej dyspozycji z czasów gry w Jagiellonii i ponownie zapracuje sobie na miano jednej z największych gwiazd naszej ligi. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Co prawda cały zespół z Gliwic spisał się wczoraj przeciętnie i miał szczęście, że Jadze także nie wychodziło sporo rzeczy, jednak 33-letni Estończyk zaliczył wczoraj wybitnie nieudane spotkanie. Ofensywny pomocnik zanotował jedynie 19 celnych podań na 34 próby, co daje zaledwie 56% skuteczności w tym elemencie gry. Gorzej w tej kwestii wypadł jedynie Michal Papadopulos (53%) i Jakub Wójcicki z Jagiellonii (50%), chociaż na jego usprawiedliwienie trzeba przyznać, że na placu gry przebywał dopiero od 86. minuty i do końca spotkania zanotował on jedynie 4 kontakty z piłką. Z kolei największy współczynnik celnych podań z zespołu Piasta zapisał na swoim koncie Gerard Badia (87%, 27 na 31 udanych prób), mający także stuprocentową skuteczność w zakresie kluczowych podań. Vassiljev nie zanotował wczoraj ani jednego takiego podania, gdyż jego cztery próby nie znalazły adresata.
 
Statystycy z firmy InStat obliczyli także, że przez blisko godzinę, kiedy pomocnik przebywał na placu gry, miał on drugi najmniejszy współczynnik uczestnictwa w ofensywnych akcjach śląskiej ekipy – zaledwie 55%. Niższy (o 4 procent) zanotował jedynie równie mało widoczny Michal Papadopulos, więc nic dziwnego, że to właśnie Estończyk i Czech jako pierwsi opuścili wczoraj plac gry. 
 
Na wspomnianą wielkość procentową, ale i na bardzo mizerny InStat Index Estończyka (192) miało także wpływ 13 strat piłki na połowie przeciwnika, rozregulowany celownik przy oddawanych strzałach (po żadnej z jego trzech prób Mariusz Pawełek nie był zmuszony do podjęcia interwencji) oraz przede wszystkim ogromna bierność w pojedynkach o futbolówkę. Podczas gdy m.in. słabo grający, ale ambitnie walczący wczoraj Joel Valencia nawiązał aż 42 pojedynki o piłkę (17 z nich wygrał), Vassiljev powalczył o futbolówkę zaledwie w trzech (!!) sytuacjach. I wszystkie pojedynki przegrał – jeden w obronie i dwa w ataku. Oczywiście, można stwierdzić, że Vassiljev nie jest typem walczaka i piłkarza, zaciekle walczącego o każdy metr boiska, jednak ta statystyka musi budzić przerażenie.
 
Od dobrych kilku miesięcy popularny „Kostia” znajduje się w sporym dołku, jednak ten musi w końcu się z niego wydobyć, by pomóc Piastowi w trudnej walce o utrzymanie. Co prawda gliwiczan od bezpiecznej lokaty dzieli zaledwie jeden punkt, ale tak przeciętna inaugruacja raczej nikogo nie może nastrajać pozytywnie. Na razie pozytywów można głównie szukać w tym, że Sandecja Nowy Sącz i Bruk-Bet Termalica Nieciecza zainaugurowały rozgrywki równie słabo.
 
źródło: SportSlaski.pl
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również