Gwarek w odwrocie. "W lipcu nikt nie śmiał o tym myśleć"

24.05.2018
Piłkarze Gwarka Tarnowskie Góry długo deptali po piętach najlepszym III-ligowcom, w końcu sami wdrapali się na szczyt ligowej tabeli. Gdy wydawało się, że sensacyjnie radzący sobie beniaminek znalazł się na dobrej drodze do zaistnienia na szczeblu centralnym, ekipę trenera Krzysztofa Górecko dopadł niespodziewany kryzys.
Marzena Stanek / Gwarek Tarnowskie Góry
W środę tarnogórzanie rozegrali zaległe spotkanie z Falubazem Zielona Góra. Autsajder w prawie 400-kilometrową podróż wybrał się w dniu meczu, by po kilku godzinach spędzonych w autokarze wyjść na boisko czołowej ekipy ligi. - Liczymy się już z tym że spadniemy, więc zdecydowaliśmy się na wariant oszczędnościowy bo za rok zamierzamy wygrać IV ligę i wrócić szczebel wyżej - mówił w kuluarach trener przyjezdnych, Andrzej Sawicki. Pozytywnie zaskoczony tym, jak jego podopieczni gładko rozprawili się z tarnogórzanami.

Dla Gwarka zaległe starcie 19 kolejki było asem w rękawie w kontekście walki o szczyt III-ligowej tabeli. Jeszcze 2 tygodnie temu podopieczni trenera Krzysztofa Górecko mimo jednego rozegranego meczu mniej o punkt wyprzedzali goniących ich konkurentów ze Skry Częstochowa i KS-u Polkowice. Ostatnie porażki z BKS-em Bielsko-Biała i rezerwami Miedzi Legnica może i w Tarnowskich Górach odrobinę ostudziły nastroje, ale powrót na fotel lidera w środę i tak miał być tylko formalnością - beniaminek grał przecież z najsłabiej punktującą tej wiosny drużyną.

Kubeł zimnej wody na gospodarzy wylał się już na początku spotkania. Prosty błąd przy wyprowadzeniu piłki popełnił Bartłomiej Cymerys, nie lepiej zachował się jego partner z obrony - Adam Dzido, który sfaulował w swoim polu karnym Wojciecha Okińczyca. Poszkodowany "jedenastkę" zamienił na gola i Gwarek został zmuszony do gonienia wyniku. Grał lepiej, utrzymywał się przy piłce, ale nie potrafił skonsumować swojej przewagi. Raz piłka po uderzeniu Dzido wylądowała nawet na poprzeczce bramki szukającego gry na czas Łukasza Budzyńskiego, ale tak naprawdę tarnogórzanie największy kłopot mieli z podejmowaniem ostatecznych decyzji na połowie rywala. - Zapomnieliśmy o dogrywaniu piłek. Wszystkie dogrania po ziemi pod bramką Falubazu trafiały pod nogi jego obrońców. Dwa razy wjechaliśmy nawet w pole karne z przewagą 2 na 1, a i tak nie było z tego goli - denerwował się trener Górecko.

Jedno to problemy z wykończeniem akcji, drugie - łatwość z jaką gole strzelali rywale. Oni też w pierwszej połowie obili poprzeczkę,  a później dostali drugi tego dnia prezent od obrony gospodarzy. Z prawej strony dośrodkowywał Jędrzej Król, a próba zablokowania tego zagrania skończyła się samobójczym trafieniem Mateusza Śliwy. Tuż po przerwie mecz praktycznie zakończył Wojciech Okińczyc. 32-latek pokonał Andrzeja Wiśniewskiego po rzucie rożnym dobijając strzał w poprzeczkę autorstwa Przemysława Mycana. Były napastnik Górnika Zabrze w sumie pognębił beniaminka trzykrotnie, kompletując hat-tricka w 63. minucie po koncertowej akcji swojego zespołu. - Pierwszą bramkę tracimy po trampkarskim błędzie, po którym wszystko nad czym pracowaliśmy w szatni runęło jak domek z kart. Wszystkie bramki traciliśmy "mega" łatwo. Wiedzieliśmy, że Okińczyc, Ekwueme i Mycan to ludzie wyrastający ponad tą ligę. Przecież przy rzucie rożnym Mycan miał indywidualne krycie, on nie miał prawa odbić piłki głową. A jednak uderzył, trafił w poprzeczkę, a Okińczyc "włożył" do pustej bramki. A teoretycznie nasze założenia wcale nie były takie trudne. Tymczasem II liga jest przecież zdecydowanie mocniejsza. Gdyby to już dziś był szczebel centralny i rywal zagrał w podobny sposób co Falubaz, to wjechałby nam w pole karne z 15 razy - tłumaczył trener Górecko.

Trzy porażki z rzędu sprawiły, że Gwarek ląduje na czwartym miejscu w tabeli. Strata do lidera wciąż jest niewielka - raptem 3 punkty - ale postawa w ostatnich spotkaniach mocno weryfikuje możliwości tarnogórzan. - Dużo jeszcze przed nami roboty. Zimą próbowaliśmy ściągnąć większą liczbę zawodników, ale uznaliśmy że nie ma sensu bo i tak raczej nie będzie kłopotu z utrzymaniem. Nikt nie zakładał, że w pierwszych 9 meczach na wiosnę będziemy niepokonani. Teraz przydarzyły się trzy porażki i zaczynam słyszeć głosy, jak to Gwarek nie chce awansować. Nie byłoby tego, gdybyśmy sami nie wdrapali się tak wysoko. Jak ktoś zakładał taki scenariusz w lipcu to mu gratuluję. W Tarnowskich Górach nie było takich osób, nikt nie śmiał nawet o tym myśleć - przekonuje szkoleniowiec rewelacyjnego beniaminka.

Skąd zatem wziął się kryzys? - Nie wiem, czy poplątały nam się nogi w momencie gdy zawodnicy "poczuli" tą II ligę. Przestrzegałem, że trzeba nam dużo pokory i szacunku do rywali. Mówiłem już kilka dni temu, że w grze jest pięć zespołów, ale cztery pod każdym względem są od nas lepsze - przyznawał Górecko. W Tarnowskich Górach nikt głowy jednak nie traci. - Naszym celem od początku było utrzymanie. Bardzo konsekwentnie zbieraliśmy punkty. Zauważmy, że spośród wszystkich grup III ligi u nas czołówka punktuje najsłabiej, stawka jest dość wyrównana. I pamiętajmy, że my jednak wciąż w grze o ten awans jesteśmy - zastrzega szkoleniowiec Gwarka. 
 
Gwarek Tarnowskie Góry - Falubaz Zielona Góra 1:4 (0:2)
0:1 - Wojciech Okińczyc 4'-k
0:2 - Mateusz Śliwa 43'-sam
0:3 - Wojciech Okińczyc 48'
0:4 - Wojciech Okińczyc 63'
1:4 - Mateusz Górka 87'

Gwarek: Wiśniewski - Curyło, Dzido, Cymerys, Śliwa (67' Jaworski) - Cholerzyński, Konieczny, Juraszczyk (77' Dyląg), Pach, Pączko (77' Górka) - Jarka (63' Timochina). Trener: Krzysztof Górecko.

Falubaz: Budzyński - Król, Lechowicz, Ostrowski, Kaczmarczyk - Babij (63' Athenstadt), Małecki (60' Cypior), Ekwueme, Górski - Okińczyc (75' Izdebski), Mycan (80' Wasiak). Trener: Andrzej Sawicki.

Sędzia: Dawid Matyszczak (Kluczbork)
Żółte kartki: Dzido, Cymerys (Gwarek), Okińczyc, Cypior (Falubaz)
Widzów: 250
autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również