Goście pozamykali strefy, ale radosna atmosfera napędzała

25.11.2017
- Co warte podkreślenia, cały czas czuliśmy wsparcie trybun, nawet kiedy nam nie szło. Atmosfera była radosna i nas napędzała - powiedział po meczu z Jagiellonią Białystok trener Marcin Brosz.
Łukasz Laskowski/Press Focus
Jagiellonia rozpoczęła spotkanie najlepiej jak tylko mogła - od szybko zdobytego gola. Później jednak białostoczanie pozwolili grać Górnikowi to, co zabrzanie lubią najbardziej. - Bardzo dobrze zaczęliśmy mecz, zdobyliśmy szybko bramkę. Później mieliśmy sytuacje, w której wyszliśmy praktycznie dwa na jeden. Mogło być 2:0 i mogło się to inaczej potoczyć. Wiedzieliśmy, jakie są silne strony Górnika, pracowaliśmy, a dostaliśmy bramkę "do szatni". Wynik ten pozwalał, byśmy w drugiej połowie grali konsekwentnie to, co sobie założyliśmy, ale nie byliśmy tak blisko siebie - powiedział trener Ireneusz Mamrot.

- Zostawiliśmy za dużo odległości, przez co Górnik miał więcej miejsca i grał szybko, czyli tak, jak lubi. O to mam trochę pretensji do drużyny. Wiedzieliśmy, że gospodarze tak będą grać. W pierwszej połowie wyglądało to dobrze. W drugiej zabrakło konsekwencji i agresji w odbiorze piłki, a do tego strata bramki po stałym fragmencie gry - zakończył analizę trener Jagiellonii.

- Nie było to dla nas łatwe spotkanie, szczególnie początek. Zespół z Białegostoku był bardzo dobrze przygotowany do tego meczu. Goście pozamykali nam wszystkie strefy, gdzie chcieliśmy grać w ofensywie. Co warte podkreślenia, cały czas czuliśmy wsparcie trybun, nawet kiedy nam nie szło. Atmosfera była radosna i nas napędzała. Radość z wyniku, z tego entuzjazmu jest tym większa, że graliśmy przecież z wicemistrzem Polski - podkreślił trener Marcin Brosz.

Przeczytaj również