GKS Tychy - Skałka 1-1. Tyszanie uczą się nowego sposobu gry

30.01.2010
Szkoleniowiec tyszan nie miał zadowolonej miny po sparingu z III-ligowcem. Najbardziej zmartwiła go kontuzja Dominika Kruczka, 19-letniego pomocnika i nadziei tyskiej piłki.
Kruczek urodził się w Niemczech, ale jak sam przyznał czuje się Polakiem. Do Tychów przyjechał z Moenchengladbach. Trener Borusii regularnie odsyłał go na ławkę rezerwowych. Poszło o wywiad, w którym 19-latek miał stwierdzić, że "Klose i Podolski to gamonie". On sam jasno zadeklarował, że chciałby reprezentować Polskę.

Z tyskim II-ligowcem Kruczek trenuje od początku stycznia. Trener Mirosław Smyła wiąże z nim duże nadzieje. Tym bardziej zmartwiło go skręcenie kostki, z którą zawodnik miewał już problemy w przeszłości.  - To największa strata tego sparingu. Było wokół niego troszeczkę niepotrzebnego szumu, zainteresowania mediów, bo przyjechał z zagranicy. A teraz jest rozczarowanie, bo nie będzie mógł grać przynajmniej przez tydzień - kręci głową Smyła.

Mecz ze Skałką był dla GKS-u trzecim sprawdzianem w tym roku. Chyba najgorszym. - Duże obciążenie, które zaaplikowaliśmy piłkarzom wcześniej, teraz wychodzi na wierzch - tłumaczy trener niezbyt wyrafinowany styl gry. Inna sprawa, że piłkarze z Tychów są dopiero w trakcie... nauki gry w piłkę. - Tak, tak. Uczymy się nowego sposobu gry. Chcemy w piłkę grać, a nie kopać - uśmiecha się Smyła.
autor: Stanisław Hajda

Przeczytaj również