GKS Tychy - Czarni Żagań 2-2. Bez zęba zapewnił gościom punkt

02.09.2009
- Skandal w naszym wykonaniu - rzucił zirytowany Jarosław Zadylak, kapitan GKS-u, po końcowym gwizdku spotkania z Czarnymi Żagań, którego tyszanie nie mogli nie wygrać.
- Prowadzimy 2-0. Zostało 5 minut do końca. Nic już nie może się wydarzyć - relacjonował ostatnie sekundy meczu Zadylak. A tu jednak niespodzianka. Goście rzutem na taśmę doprowadzili do remisu. - Skandal w naszym wykonaniu - grzmiał defensor GKS-u. - Kapitalne przeprowadzone zmiany ożywiły grę - cieszył się z kolei Zbigniew Smółka, trener Czarnych. Miał z czego, bo to właśnie wprowadzona w drugiej odsłonie dwójka zawodników: Wróbel - Wierzbicki, zapewniła punkt jego drużynie.

Tyszanie prowadzili po bramce, grającego z konieczności w ataku, Żyły. Bliski wyrównania był wspomniany Wróbel, ale piłkę zmierzającą tuż przy słupku świetnie wybronił Kojdecki. - Brawa dla bramkarza - chwalił przeciwnika pomocnik przyjezdnych. Niewykorzystana sytuacja natychmiast się zemściła. Z rzutu wolnego dośrodkował Furczyk, a niepilnowany Kopczyk strzałem głową podwyższył rezultat. - Ten fragment mieliśmy przećwiczony. Łukasz świetnie się uwolnił i nie pozostało mu nic innego, jak trafić do bramki - tłumaczył Mirosław Smyła, szkoleniowiec gospodarzy.

Gdy wydawało się, że nic nie może odebrać trzech punktów GKS-owi, drugi ze wymienionych zmienników zapisał się w meczowym protokole. Idealnie przymierzył zza pola karnego i dał nadzieję swojemu zespołowi. W doliczonym już czasie gry Wróbel uratował punkt. - Czysty przypadek. Przyłożyłem nogę, odbiło się od "szpicy" - cieszył się strzelec gola, który grał na środkach przeciwbólowych. - Wczoraj wyrwano mi zęba. Jeszcze odczuwałem tego skutki, ale dało się przeżyć - dodał z uśmiechem.

Głos trenerów

Zbigniew Smółka (trener Czarnych): Mecz trwa 90 minut, a w tym przypadku nawet 95. Rywale kalkulowali już wygraną, a tu trzeba grać do końca. Nie jest to jednak łatwy teren i z pewnością wiele drużyn, nawet z czołówki, potraci punkty. Remis bardzo nas cieszy.

Mirosław Smyła (trenre GKS-u): Nie ma co chłopaków dobijać, bo trzeba się podnieść. Krzyki w szatni z pewnością nie pomogą. Rywale pokazali, że są solidnym zespołem. Wierzyli do końca w powodzenie. Złapaliśmy sporo niepotrzebnych kartek i przed kolejnym spotkaniem mamy spory ze składem.
autor: Mariusz Polak

Przeczytaj również