GKS szykuje się na wiosnę. "Jest biednie, ale stabilnie"

22.02.2018
Zawodnicy GKS-u 1962 Jastrzębie sprawili w minionym roku mnóstwo niespodzianek i do rundy wiosennej w drugiej lidze przystąpią z pozycji lidera tabeli. W zimowym okresie przygotowawczym Jarosław Skrobacz i spółka postawili na stabilizację, dzięki czemu drużyna odnotowała kilka niezłych wyników w sparingach. Jak przyznaje w wywiadzie z naszym portalem Kamil Jadach, kapitan GKS-u, zespół chce pójść drogą Odry Opole - ich ostatniego sparingowego rywala i wywalczyć awans do pierwszej ligi.
Rafał Rusek/Press Focus
Zawodnicy drugoligowego GKS-u Jastrzębie do drugoligowych rozgrywek przygotowywali się głównie na własnych obiektach oraz w pobliskim Rybniku-Kamieniu. Do tej pory podopieczni Jarosława Skrobacza rozegrali już 8 meczów sparingowych, a ich bilans wygląda naprawdę obiecująco. Co prawda jastrzębianie mierzyli się w większości z rywalami z niższych lig, jednak 5 zwycięstw, remis i 2 porażki sprawiają, że GKS do zbliżającej się nieuchronnie rundy wiosennej może przystąpić w dobrych nastrojach. - Myślę, że zawsze może być lepiej, aczkolwiek to tylko sparingi i nie ma co zbytnio przywiązywać do nich uwagi. Wiadomo, że zwycięstwa budują morale i pewność siebie, ale boiska ligowe i tak każdego zweryfikują – przyznaje w wywiadzie z naszym portalem zawodnik GKS-u, Kamil Jadach.
 
Piłkarze z Jastrzębia-Zdroju mogli być z siebie niezadowoleni szczególnie po pierwszym meczu towarzyskim. W nim jastrzębianie mierzyli się z ekstraklasowym Piastem Gliwice i co prawda ulegli zawodnikom trenera Fornalika 0:2, ale na ich tle wyglądali naprawdę dobrze. Wynik tego spotkania mógł być zupełnie inny, bowiem piłka po strzałach Dominika Szczęcha i Daniela Szczepana odbiła się jedynie od poprzeczki, próba Wojciecha Caniboła została wybita z linii bramkowej, a Farid Ali nie zdołał pokonać bramkarza Piasta strzałem z 11 metrów. - Na pewno po tym sparingu czuliśmy niedosyt. Piast nie stworzył tak klarownych sytuacji jak my, a wygrał. Ale to tylko sparing, o którym tak naprawdę już zdążyliśmy zapomnieć. Oczywiście staramy się wyciągać wnioski z każdego test meczu, ale nie ma co wracać do tak odległych sparingów – dodaje pomocnik drugoligowca.
 
Godny odnotowania jest także fakt, że w trakcie przerwy zimowej GKS-u nie opuścił żaden kluczowy zawodnik z wyjątkiem Kamila Adamka. W przypadku tego napastnika sporo mówiło się o jego powrocie na drugi szczebel rozgrywek i ziściło się to w połowie stycznia, gdy ten zasilił szeregi Drutex-Bytovii Bytów. Jego bilans w drugoligowym GKS-ie zamknął się na 8 meczach oraz zdobytych w nich 4 bramkach. - Na pewno „Adams” przygotował nas do tego, że odejdzie, więc nie było to dla nas większym szokiem. Szkoda, bo był wartościowym zawodnikiem ale to była jego decyzja. Jak to mówią, nie ma ludzi niezastąpionych.
 
Wydaje się jednak, że GKS bez problemu poradzi sobie z tą stratą. Dotychczasowi napastnicy zespołu, Daniel Szczepan i Wojciech Caniboł, błysnęli skutecznością w zimowym okresie przygotowawczym i obaj zapisali na swoim koncie cztery bramki. Dodatkowo blisko wzmocnienia klubu jest 25-letni Fin Ville Salmikivi, który ostatnie pół roku spędził w Olimpii Grudziądz. Napastnik, który na poziomie Nice 1. Ligi zdobył jednego gola w dwunastu spotkaniach, zdążył się już pokazać z dobrej strony w sparingu z Pniówkiem Pawłowice Śląskie, strzelając bramkę i wywalczając rzut karny. - Z tego co wiem to z Ville nic jeszcze nie jest pewne, także wstrzymajmy się z opinią, że to on zastąpi Kamila. Wierzę i jestem pewny, że dwóch naszych łowców bramek (Wojciech Caniboł i Daniel Szczepan – przyp. Red.) sprawi, że nikt nie będzie tęsknił za Kamilem – dodaje Jadach. 
 
Tym samym na razie jedynymi potwierdzonymi wzmocnieniami klubu są Kacper Czajkowski i Bartosz Jaroszek, którzy docelowo będą stanowić alternatywę dla obecnie kontuzjowanych Kacpra Kawuli i Dawida Weisa. - Kacper cały czas jest w treningu, jednak trenuje z szyną na ręce, więc chyba do końca nie wiadomo kiedy wróci. Natomiast jeśli chodzi o Dawida.. Kontuzja, po której przedwcześnie musiał zakończyć udział w meczu z Dębem Gaszowice nie okazała się groźna, dzięki czemu szybko wrócił do treningów. Pan chyba jednak tą kontuzję kostki wykrakał, ponieważ mu się wczoraj odnowiła. Nie wiem jak teraz poważny jest jego uraz i jak długo będzie pauzował – przyznaje 27-letni pomocnik GKS-u.

Na podopiecznych trenera Skrobacza czeka teraz właściwie próba generalna przed wznowieniem rozgrywek. W najbliższą sobotę GKS zmierzy się w Opolu z tamtejszą Odrą. Zawodnicy Mirosława Smyły spisują się w Nice 1. Lidze fantastycznie, na półmetku rozgrywek zajmują drugie miejsce w tabeli, a jastrzębianie zapewne będą chcieli pójść ich śladem. W końcu w zeszłym sezonie zawodnicy z Opola także przystępowali do drugoligowych rozgrywek jako beniaminek, a udało im się awansować poziom wyżej z drugiego miejsca. Sportowo GKS na pewno stać na powtórzenie takiego osiągnięcia, ale czy organizacyjnie także? - Poczynania Odry Opole na pewno budzą respekt. Każdy zna ich ostatnie dokonania i my chcielibyśmy kroczyć ich drogą. Myślę, że sportowo pokazaliśmy w rundzie na co nas stać i w każdym meczu będziemy grać o trzy punkty. Trzeba jednak realnie patrzeć. Czy klub jest gotowy organizacyjnie, finansowo na awans do 1 ligi? Ludzie, kibice patrząc z boku, nie będąc blisko klubu uważają, że jako zawodnicy mamy ekstra warunki. Spotykamy się z opiniami typu „macie wszystko, musi być awans”. Krótko mówiąc, tak nie jest. Oczywiście w klubie ciągle wszystko idzie do przodu, jednak nie jest tajemnicą, że GKS bez pomocy z Urzędu Miasta czy od poważnych sponsorów niestety nie nadąża za wynikami. Jest biednie, ale stabilnie i każdy zgodził się grać za takie, a nie inne pieniądze. Absolutnie nad nami się nie użalam - mówię to dlatego, bo nie wszyscy są świadomi jak jest do końca. Liczę, że osoby decyzyjne w Urzędzie Miejskim bądź Jastrzębska Spółka Węglowa zobaczą to i da im to do myślenia. Jeśli chcemy awansu, potrzeba większego wsparcia – mówi kapitan ekipy z Jastrzębia, która nad ostatnim miejscem, dającym bezpośredni awans do pierwszej ligi, ma aż 7 punktów przewagi.

źródło: własne/sportslaski.pl
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również