FELIETON: Stracony sezon dla Górnika? Można go uratować!

02.05.2014
Kiepska wiosna Górnika? Wolne żarty, ta wiosna jest koszmarna… Wydłużająca się seria meczów bez zwycięstwa. Wydaje się, że zabrzanie zatracili gdzieś zdolność wygrywania… nawet przy prowadzeniu 3-0. Cztery remisy i pięć porażek, cudem utrzymane miejsce w pierwsze ósemce, plaga kontuzji…
Rundę dodatkową zespół z Roosevelta zaczął od jednego punktu w Szczecinie, co w tej sytuacji należy uznać za zupełnie niezły wynik.
Wiosną horror przeżywają w Zabrzu wszyscy: działacze, piłkarze i kibice. Marzenia o mistrzostwie czy grze w pucharach dawno się rozwiały, fani nie opuścili jednak swojej drużyny. Wciąż istnieje szansa, by podopieczni Roberta Warzychy mogli im się odwdzięczyć. Jak? Trzy słowa: Wielkie Derby Śląska…

WDŚ mają długą i chlubną historię. W minionych latach odbyło się sporo meczów pięknych z piłkarskiego punktu widzenia, meczów o dużą stawkę i takich, które dla układu tabeli nie miały kompletnie żadnego znaczenia. Zawsze były to jednak mecze, które coś znaczyły. Przynajmniej dla każdego kibica Górnika lub Ruchu. Rozumieją to ludzie wychowani w kulturze któregoś z tych klubów, i ci, których na Cichą lub Roosevelta zaprowadził piłkarski los.

Nie pamiętam tych dawnych, wspaniałych meczów, na Wielkich Derbach Śląska bywam regularnie
dopiero od lat kilku. Szczególnie zapadł mi w pamięć „śnieżny” mecz na Cichej, gdy po przerwie spowodowanej awarią światła na zasypaną murawę wrócił już tylko jeden zespół… Zapadł jednak z innego powodu. To były jedyne WDŚ, które oglądałam z loży prasowej (zazwyczaj staram się znaleźć sobie miejsce gdzieś bliżej boiska, żeby widzieć też to, co dzieje się przy ławkach rezerwowych). Po pierwszym golu dla Ruchu wysoko w górę, niczym młodzieniaszek, wyskoczył stojący obok mnie trener Jerzy Wyrobek…

W mojej kilkuletniej przygodzie z WDŚ, poza jednym spotkaniem w Chorzowie zakończonym bezbramkowym remisem, nie przypominam sobie starć bezbarwnych, pozbawionych dramaturgii czy przynajmniej walki. Bo o to przede wszystkim chodzi w tym meczu. O walkę. Obok takiego spotkania nie przechodzi się obojętnie. Po prostu nie wolno.

Osobom postronnym WDŚ z tego sezonu musiały się podobać. Były emocje, walka, zwroty akcji, piękne bramki i fatalne błędy – jednym słowem wszystko, czego oczekuje się od meczu derbowego. Kibice z Zabrza z pewnością są jednak innego zdania.

W tym sezonie więcej  powodów do radości mają w Chorzowie. Ruch zremisował w Zabrzu i wygrał na stadionie przy Cichej, odwracając losy obu tych spotkań. Górnik w sumie w tych spotkaniach trzy razy obejmował prowadzenie i żadnego nie dowiózł do końca. W jakich okolicznościach stracił zwycięstwo na własnym boisku, nikt chyba przy Roosevelta nie chce już pamiętać…

Na tradycyjnej przedmeczowej konferencji kapitan Ruchu Marcin Malinowski powiedział, że liczy, iż będzie to niezapomniany mecz. Na to samo liczą w Zabrzu? Tylko pod warunkiem, że będzie to oznaczało zwycięstwo Górnika – pierwsze w tym roku. I w obecnej sytuacji pewnie najważniejsze. Bo choć dzięki reformie obie drużyny dzielą w tabeli tylko cztery punkty, to w kontekście prezentowanej formy różnica jest dużo większa. Ruch przyjedzie na Roosevelta w roli faworyta. Choć w przypadku WDŚ to pewnie niewiele znaczy. Bo to przecież mecz inny niż wszystkie.

Wygrać pierwsze spotkanie w tym roku, na dodatek z Ruchem – to marzenie każdego kibica Górnika. Najchętniej wysoko i przekonująco, ale i skromnym 1-0 nikt by pewnie przy Roosevelta nie pogardził. To jedyny sposób, by uratować ten sezon. Jeśli zabrzanie w niedzielę zdobędą komplet punktów, kibice z pewnością im wybaczą, że nie zrobili tego w poprzednich dwunastu meczach…

PS. Fatalna seria Górnika rozpoczęła się w grudniu… porażką w WDŚ w Chorzowie. Jestem pewna, że o tym także bardzo dobrze wszyscy przy Roosevelta pamiętają…


Olga Rybicka
Reporterka sportowa
TVP Katowice

 
źródło: SportSlaski.pl

Przeczytaj również