FELIETON: Podbeskidzie ma utrzymanie. I co z nim zrobi?

26.05.2014
Podbeskidzie zadziwiająco spokojnie utrzymało się w lidze. Biorąc pod uwagę skład, budżet, model, sposób i ludzi, którzy zarządzają klubem, utrzymanie na dwie kolejki przed końcem trzeba by uznać za wielki sukces. Chodzi jednak o to, by przestać traktować utrzymanie jako sukces.
Nie chcę wyjść na wiecznie niezadowolonego. Ucieszyłem się z utrzymania, zwłaszcza, że w którymś momencie, gdy drużyna dalej grała tak, że nie dało się na nią patrzeć, oczywiście nie wierzyłem, że się uda. Chwała trenerowi Ojrzyńskiemu i jego zawodnikom.

Biorąc pod uwagę fakt, jak specyficzny jest model zarządzania klubem, i że ma najniższy budżet, i tradycyjnie najstarszy skład w lidze, i do tego tradycyjnie koszmarnie spudłowano z transferami, utrzymanie dla tego klubu jest wielkim sukcesem. Podbeskidzie w dalszym ciągu bohatersko wychodzi z problemów, w które samo się wpędza.

Ale niech ten klub raz wreszcie przestanie się wpędzać w problemy, a będzie można przestać być Odrą Wodzisław, balansującą przez lata na krawędzi, aż w końcu spadającą w przepaść. Podbeskidziu się udało raz, drugi, ale w końcu ta nagła ucieczka kiedyś nie wyjdzie. Użyłem niewyszukanego porównania do Odry Wodzisław, ale ta cała Odra miała też wzloty, kiedyś grała w pucharach, później była mistrzem jesieni. Podbeskidzie zawsze ma tylko przetrwać? To jak w życiu. Można je przeżyć tak, żeby tylko przetrwać. Ale lepiej się jednak postarać coś wnieść, coś pokazać, coś pozostawić po sobie. Podbeskidzie wyspecjalizowało się w śmierciach klinicznych. Jest to emocjonujące, ale za którymś razem przestanie cieszyć.

Przed bielszczanami trudne lato. Kontrakt kończy się trenerowi, kończy połowie klubu, kończy firmie Murapol, czyli jedynemu poważnemu sponsorowi, który nie jest firmą miejską. Wszystko oczywiście zostało zostawione na ostatnią chwilę, bo w tym klubie zwykło się patrzeć nie dalej, niż pół roku do przodu. To więc bardzo duże zagrożenie, ale też niepowtarzalna szansa.

Podbeskidzie ma najstarszą drużynę w lidze. Najmłodszy na boisku zwykle jest 27-letni Damian Chmiel, co zakrawa o kpinę. Odmłodzenie drużyny, które od tylu lat odwlekano, w końcu będzie nieuniknione. Kiedy będzie na nie lepszy moment niż wtedy, gdy właściwie całej kadrze kończą się kontrakty? Nie trzeba klubów kokosa, przesuwania do rezerw, wypłacania wielkich odszkodowań. Wystarczy siąść i raz wreszcie racjonalnie i bezlitośnie ocenić, kto się nada, a kto nie. Bez odwiecznego patrzenia na to, że ten jest sympatyczny, ten jest z regionu, do tego trzeba wyciągnąć rękę. Do połowy zawodników, którzy są w kadrze Podbeskidzia, klub wyciągnął rękę. Czas spojrzeć, co oni zrobili dla Podbeskidzia. Bo jeden gol napastnika przez cały sezon to – wybaczcie – jest średnie okazanie wdzięczności.

Słowem, Podbeskidzie nie może popełnić błędu z zeszłego lata, kiedy wszyscy zgadzali się ze sobą, a było nadal tak, jak jest. Wierzę, że trener Ojrzyński tego błędu nie popełni. A nawet wiem, bo słyszałem o jego planach na klub, gdyby jednak w nim został. Radykalne zmiany, nie tylko personalne, ale też w całym funkcjonowaniu pierwszej drużyny. Pewnie doprowadziłoby to do spokojnego utrzymania, co powinno być dla Podbeskidzia celem. Ale celem, nie marzeniem. Mało kto pamięta (ja tak), ale Wojciech Borecki na lipcowej prezentacji drużyny mówił, że celem jest awans do pierwszej ósemki. Wtedy jednak było to tylko marzenie, a czas zrobić to celem i coś uczynić w tym kierunku. Problem w tym, że nie tylko ja mam wrażenie, iż dla Ojrzyńskiego Podbeskidzie będzie ostatnią opcją. Jeśli nie będzie miał już nic innego, to pewnie zostanie w Bielsku. Jeśli nie, znów trzeba będzie szukać kogoś nowego, który dla wygody przyklepie tę kadrę, jaka jest, nie będzie stawiał warunków, bo jak to tak na początek, zanim pozna zwyczaje i ludzi, minie połowa jesieni, a wiosną znów będzie dramatyczna próba zerwania się ze stryczka. Tyle, że to będzie oznaczało, że klub od lat stoi w miejscu. A kto nie idzie do przodu, ten się cofa.

Czwarty sezon w ekstraklasie to najwyższy czas, by zdefiniować, kim Podbeskidzie chce być za pięć i dziesięć lat. Czy chce budować drużynę, która w perspektywie pięciu lat będzie mocnym średniakiem, a dziesięciu kandydatem do pucharów? Czy chce być klubem środka tabeli i żyć z transferów? Jeśli żyć z transferów, to skąd wziąć młodych zawodników? Ze świetnego skautingu w niższych ligach czy dobrego szkolenia młodzieży? To moment na autorefleksję dla wszystkich, którzy cokolwiek w tym klubie mogą. Odpowiedzi: za 10 lat chcemy dalej trzymać się na garnuszku miasta nie przyjmuję. To tak, jakby za model przechodzenia z klasy do klasy uznać ściąganie na egzaminach. Doraźne środki są fajne dopóki są doraźne.


Michał Trela
Autor jest dziennikarzem „Przeglądu Sportowego“
Więcej jego tekstów przeczytasz na michaltrela.blog.pl
źródło: SportSlaski.pl

Przeczytaj również