Efekty "juniorskiej" pracy widać nawet u 36-latka

27.04.2009
- Krzysiek Bizacki to nasza "perełka" i jednocześnie serce drużyny - mówi trener Mirosław Smyła. Jego GKS Tychy już od siedmiu meczów nie znalazł pogromcy!
- Jeżeli Krzysztof Bizacki, który przed sezonem spisywany był już na straty, teraz jest jest jednym z najlepszych zawodników i między innymi on decyduje o grze zespołu, to znaczy, że w Tychach tkwi ogromny potencjał - wyjaśnia Mirosław Smyła, trener GKS-u. - "Bizak" to nasza "perełka" i jednocześnie serce drużyny. Skoro 36-latek ciągle liczy na rozwój i przekonuje się do nowych metod szkoleniowych, to młodzi piłkarze tym bardziej chcą się uczyć - dodaje. Efekty widać gołym okiem. W Słubicach tyszanie odnieśli czwarte ligowe zwycięstwo z rzędu, a od siedmiu spotkań nie zaznali goryczy porażki.

W tyskiej ekipie nowym elementem jest duża rotacja w składzie. - Meczów nie wygrywa jedenastka, ale cała kadra. Na dwudziestu zawodników z pola, aż dziewiętnastu grało wiosną w meczach ligowych i miało wpływ na wyniki. Staram się tworzyć atmosferę opartą na tym, że każdy z chłopaków jest niezbędnym ogniwem GKS-u. Często wszyscy razem jeździmy na mecze. Trochę w tym... juniorskiej pracy, ale jest to niewątpliwie szansa na lepsze rezultaty - przekonuje trener II-ligowca.

- Mówi się, że gra tyszan wygląda dużo lepiej niż jesienią. Miło słyszeć, ale wiem, że tę grupę ludzi stać na jeszcze więcej! Chcemy się trzymać razem na dobre i na złe. Nie jest sztuką tylko wygrywać, ale przede wszystkim podnosić się po porażkach. Najważniejsze w życiu jest dla mnie właśnie pozytywna reakcja po wpadce. Każdy przecież ma momenty kryzysowe... - kończy Mirosław Smyła.
autor: Krzysztof Dębowski

Przeczytaj również