Dzień dobry, do widzenia. Derbowe uprzejmości w Tarnowskich Górach

12.08.2018
Po roku przerwy na ligowe podwórko wróciły derby powiatu tarnogórskiego. Ruch Radzionków w roli beniaminka zagrał na boisku mierzącego w najwyższe możliwe cele Gwarka. 
Zygmunt Taul/Ruch Radzionków
"Stadion dla Ruchu"
Do tej pory spotkaniom Gwarka z "Cidrami" towarzyszyło ogromne, nieraz niezdrowe napięcie. Czasem nie wytrzymywali go piłkarze, czasem kibice, czasami też klubowi działacze. W sobotnie popołudnie od samego początku wszystko wyglądało inaczej, wręcz... wzorowo. Piłkarze chcieli grać w piłkę, fanatycy gości przez całe spotkanie skupiali się na głośnym dopingu swojej drużyny, więc złośliwości próżno było szukać zarówno na boisku jak i na trybunach. - Jesteśmy dumni, bo dziś z jednej strony była sportowa jakość, a z drugiej wzajemny szacunek. Mogliśmy wpuścić na trybuny kibiców gości, sprzedać bilety na swoje sektory, a po końcowym gwizdku wszyscy w ciszy i spokoju rozjechali się do domów. Oby tak było zawsze - nie krył satysfakcji prezes Gwarka, Marek Porada.

Spora w tym wszystkim zasługa gospodarzy, którzy jeszcze przed rozpoczęciem spotkania przy głośnym aplauzie zaskoczyli swoich gości wyniesieniem na środek boiska banera nawołującego do zbudowania Ruchowi stadionu. - Solidaryzujemy się z Ruchem Radzionków i współczujemy tego, co zrobiło miasto Bytom. Doprowadziło do podjęcia decyzji o zmianie warunków zabudowy terenów przy Narutowicza pozwalając na postawienie obiektów usługowo-handlowych. Ruch stracił w ten sposób swój dom, a każdy ten dom powinien mieć. Jestem tym zażenowany, nie rozumiem tego i jest mi przykro, dlatego sercem jestem dziś z "Cidrami" - tłumaczył gest sternik tarnogórzan.


(foto. Z. Taul/Ruch Radzionków)

Rewanż za baraże
Uprzejmości ze strony gospodarzy skończyły się jednak tuż po pierwszym gwizdku sędziego Piotra Szypuły. Inna sprawa, że tym razem prezent przeciwnikowi podarowali radzionkowianie. Tomasz Harmata próbował wybić piłkę, ale trafił nią w Kamila Banasia. Futbolówka znalazła się pod nogami Bartosza Pikula, który pognał w pole karne. Jego uderzenie obronił jeszcze Rafał Strzelczyk, ale wobec dobitki witającego się z tarnogórską publicznością Michała Chrabąszcza był już bez szans. - Takie mieliśmy założenie. Postawić na wysoki pressing od samego początku i zobaczyć jak rywal sobie poradzi. Nie poradził sobie już w pierwszej minucie - uśmiechał się zdobywca gola.

31-latek jeszcze miesiąc temu - w barwach Polonii - rywalizował z "Cidrami" w barażu o awans do III ligi. Był kluczową postacią drużyny, ale pożegnał się z Olimpijską kilka dni po wspomnianym, przegranym dwumeczu. - Szczerze mówiąc w Polonii nikt nie podjął ze mną wtedy rozmów. Kontrakt skończył mi się 30 czerwca, dopiero tydzień później ktoś do mnie z Bytomia zadzwonił. Wtedy miałem już inne propozycje. Wybrałem tą najlepszą dla siebie - wyjaśniał kulisy przenosin do Gwarka autor pierwszej bramki meczu.

Bez konkretów
Ten, kto punktualnie o 17:00 nie stawił się na trybunach stadionu przy Wojska Polskiego mógł być rozczarowany. Przez kolejnych 90 minut - mimo naprawdę niezłego tempa gry - na boisku z punktu widzenia widowni wcale nie działo się tak wiele. W pierwszej połowie stroną przeważającą byli gospodarze. Mogli pokusić się nawet o podwyższenie rezultatu. Groźnie, ale niecelnie uderzał Pikul, kilka minut później Strzelczyk dwiema efektownymi paradami zatrzymywał piłkę uderzaną przez Chrabąszcza, ale... to było wszystko czym mogli emocjonować się kibice, którzy niemal w komplecie zjawili się na obiekcie Gwarka. Ruch też wcale nie grał źle, składnymi akcjami przedostawał się w okolice pola karnego rywali, ale na bramkę Andrzeja Wiśniewskiego nie oddał ani jednego strzału. Za każdym razem szwankowało bowiem ostatnie podanie i złe decyzje w kluczowych momentach.

Niewiele zmieniło się również po przerwie. Gwarek szukał okazji na zdobycie drugiego gola. Miał ją choćby Dawid Jarka. Doświadczony napastnik sprawiał ogromne problemy obronie gości, a w 60. minucie uderzył głową piłkę dośrodkowaną przez Przemysława Oziębałę. Szczęśliwie dla Rafała Strzelczyka nie trafił w światło bramki. Na 10 minut przed końcem w pole karne Ruchu wpadł Chrabąszcz, odegrał do Jakuba Dyląga, który nie trafił czysto w piłkę, ale ta wylądowała pod nogami Remigiusza Curyło. Rezerwowy Gwarka odwrócił się, oddał strzał, a futbolówka odbiła się jeszcze od Daniela Sroki i potoczyła się tuż obok słupka bramki "Cidrów".

Z biegiem czasu dało się zauważyć, że intensywna gra zaczyna dawać się we znaki kolejnym zawodnikom gospodarzy. Ruch od początku drugiej połowy był tymczasem stroną, która z minuty na minutę lepiej opanowywała sytuację na boisku, choć momentami grał nerwowo. - Wiedzieliśmy, że jedziemy do klasowego rywala, który w tym roku będzie walczył o awans. Upatrywaliśmy dla siebie jakiejś szansy, mieliśmy pomysł, szukaliśmy konsekwencji, ale... mało z tego wychodziło. Brakowało nam konkretów z przodu - przyznawał trener gości, Kamil Rakoczy.

Główka pracuje
Gwarek prowadzenie wypracowane w pierwszej minucie dowiózł prawie do samego końca, a "prawie" - jak wiadomo - robi dużą różnicę. Podobnie jak Robert Wojsyk, czyli prawdziwe złoto trenera Rakoczego. Krzysztof Górecko przed meczem przestrzegał przed napastnikiem, który rok temu był najskuteczniejszy w lidze, a z wyższym szczeblem przywitał się hat-trickiem przeciwko rezerwom Miedzi. W Tarnowskich Górach najpierw próbował strzału bezpośrednio z rzutu wolnego, ale z tym poradził sobie Andrzej Wiśniewski. W 3 minucie doliczonego czasu gry defensorom Gwarka po raz pierwszy nie udało się upilnować 27-latka we własnym polu karnym. Dawid Krzemień dośrodkował, "Bolo" wybił się w powietrze i głową skierował piłkę do siatki. - Dostałem bardzo dobre podanie i zrobiłem co do mnie należy. Faktycznie, obrońcy tym razem mnie "nie przykryli"  - uśmiechał się w swoim stylu Wojsyk. Radzionkowski snajper ma już na koncie 4 trafienia w sezonie, i - co ciekawe - wszystkie zdobył głową. - Czy w III lidze gra mi się łatwiej? Nie, ale podoba mi się, że na tym szczeblu jest nieco wyższa kultura gry. Mniej walki, więcej piłki - zauważa lider III-ligowej klasyfikacji strzelców.
 

- Sami jesteśmy sobie winni. Piłka jest bezwzględna. Oni oddali w tym meczu jeden celny, groźny strzał, w dodatku zrobili to w 93 minucie. To najbardziej boli. Przed przerwą powinniśmy skarcić rywala drugim golem, w drugiej połowie trochę opadliśmy z sił, choć i tak to my stwarzaliśmy sobie sytuacje na podwyższenie rezultatu, a oni nie - denerwował się Chrabąszcz. - Zdecydowanie lepiej stracić gola w 17 sekundzie, niż w ostatniej chwili. Mimo wszystko my mieliśmy przecież czas na to by straty odrabiać, Gwarek okazji do odpowiedzi na gola Roberta nie dostał - cieszył się po spotkaniu Kamil Rakoczy. Beniaminek pod jego wodzą zgromadził póki co tyle samo punktów, co faworyzowany Gwarek. - Przed sezonem 4 punkty w dwóch meczach pewnie bralibyśmy w ciemno. Bardzo sobie szanujemy to, co do tej pory ugraliśmy - przyznawał Wojsyk. - W piłkę gra się do ostatniej minuty i słowa uznania kieruję zwłaszcza w stronę Wojsyka, który miał jedną okazję i zamienił ją na bramkę. Musimy dalej pracować nad tym by być lepszymi, zwłaszcza w ofensywie. Remis bardziej zadowala Radzionków, nas jednak trochę smuci - przyznawał trener gospodarzy, Krzysztof Górecko.

Gwarek Tarnowskie Góry - Ruch Radzionków 1:1 (1:0)
1:0 - Michał Chrabąszcz 1'
1:1 - Robert Wojsyk 90'

Gwarek: Wiśniewski - Oziębała, Dzido, Cymerys, Dyląg - Timochina (73′ Fojcik), Cholerzyński, Juraszczyk (77′ Curyło), Chrabąszcz, Pikul (82′ Górka) - Jarka (85′ Joachim). Trener: Krzysztof Górecko.

Ruch: Strzelczyk - Banaś, Harmata, Wnuk - Trzcionka, Staszowski, Kopeć (61' Łabojko), Krzemień, Sadowski (61' Piecuch), Sroka - Wojsy. Trener: Kamil Rakoczy.

Sędzia: Piotr Szypuła
Żółte kartki: Chrabąszcz, Górka (Gwarek), Harmata, Sadowski, Wojsyk (Ruch)
Widzów: 950
autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również