Dominacja "Kolejorza". Czołowa ósemka coraz dalej

18.02.2017
Ubytki w defensywie okazały się zbyt duże na tak klasowy zespół, jakim jest Lech Poznań. Do ósmej Pogoni Szczecin Piast Gliwice traci już siedem punktów.
Łukasz Sobala/Press Focus
Sztab szkoleniowy Piasta Gliwice przed spotkaniem miał nie lada problem z zestawieniem linii obrony. Trener Radoslav Latal zdecydował się na ustawienie z czwórką defensorów, a na środku zagrali Edvinas Girdvainis i... Radosław Murawski. O tym, jak bardzo eksperymentalne było to posunięcie może świadczyć fakt, że Litwin znalazł się w wyjściowej "11" po raz pierwszy od 16. kolejki, a kapitan wicemistrza Polski w tym sezonie jeszcze na stoperze nie grał.

Gliwiczanie wyszli z założenia, że skoro defensywa nie była dzisiaj ich mocną stroną, to trzeba wykazać się w ofensywie. Gospodarze atakowali od pierwszego gwizdka sędziego, ale mieli problem z ostatnim podaniem lub też strzały nie sprawiały problemu Jasminowi Buriciowi. Tak było przez pierwszych 10 minut gry. Później Piast przycisnął. Najpierw - aktywny dzisiaj - Bartosz Szeliga uderzył zza pola karnego, a do odbitej od nóg zawodnika Lecha piłki dopadł Maciej Jankowski. Uderzył jednak niecelnie. Po chwili bramkarz "Kolejorza" musiał interweniować po bardzo dobrym strzale Patrika Mraza. Na koniec kanonady nieznacznie obok słupka posłał piłkę Łukasz Sekulski.

Po następnych 10 minutach do głosu doszedł Lech - i to z przytupem. Murawski musiał wybijać piłkę z linii bramkowej po uderzeniu głową Macieja Gajosa, a po chwili Jakub Szmatuła odbił mocny strzał Macieja Makuszewskiego. Poznaniacy zaczęli dominować i swoją przewagę potwierdzili golem z rzutu wolnego Radosława Majewskiego. Piłkę odbił jeszcze, stojący w murze, Sekulski, co mogło zmylić bramkarza. Po bramce to goście dalej prowadzili grę i po kilku minutach podwyższyli prowadzenie. Na listę strzelców ponownie wpisał się Majewski, który wykorzystał świetne dośrodkowanie Wołodymira Kostewycza. Ukrainiec był nie do zatrzymania na lewym skrzydle.

Przy wyniku 0:2 dalej atakował "Kolejorz", który powinien otrzymać rzut karny za ewidentny faul Aleksandara Sedlara na Majewskim. Przed końcem pierwszej połowy kontaktowego gola próbowali zdobyć Szeliga i Martin Bukata, ale bez powodzenia.

Z dwójki napastników Jankowski był mniej widoczny i na drugą część już nie wyszedł. Zmienił go, powracający z "wypożyczenia" Sasa Żivec. On - jak i wprowadzony później Michał Masłowski - nie odmienili obrazu gry. Co prawda Piast starał się atakować, ale Lech był dzisiaj w wybornej dyspozycji i swoją bezapelacyjną przewagę potwierdził kolejnym trafieniem - złą interwencję Szmatuły po uderzeniu Szymona Pawłowskiego wykorzystał Dawid Kownacki, który kilka minut później mógł jeszcze bardziej pogrążyć gliwiczan - trafił jednak w słupek.

Lech wygrał w pełni zasłużenie. Gliwiczanie nie zagrali fatalnie, bo przy odrobinie lepszej skuteczności mogli zdobyć przynajmniej jedną bramkę, ale poznaniacy byli dzisiaj po prostu lepsi w każdym elemencie gry i wysłali jasny sygnał, że są w stanie powalczyć o mistrzowski tytuł. A Piast? Powoli trzeba zacząć godzić się z tym, że bliżej jest już do dna tabeli niż do czołowej ósemki...

Piast Gliwice - Lech Poznań 0:3 (0:2)
0:1 - Majewski, 27'
0:2 - Majewski, 35'
0:3 - Kownacki, 63'

Piast: Szmatuła - Sedlar, Girdvainis, Murawski, Mraz - Szeliga, Vranjes (61' Masłowski), Bukata, Badia (79' Mójta) - Sekulski, Jankowski (46' Żivec). Trener: Radoslav Latal.

Lech: Burić - Kędziora, Nielsen, Wilusz, Kostewycz - Gajos, Trałka - Makuszewski (79' Jevtić), Majewski, Pawłowski (63' Radut) - Kownacki (70' Robak). Trener: Nenad Bjelica.

Żółte kartki: Vranjes, Girdvainis.
Sędziował Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)
źródło: SportSlaski.pl

Przeczytaj również