Dobre wieści dla Ruchu. Prezes potrafi pilnować kasy!

21.08.2017
"Janusz Paterman bohaterem!", "Prezes Ruchu bohaterem!", "Zrobiłem to, co do mnie należało" - takie nagłówki w niedzielne popołudnie pojawiły się na sportowych portalach w całym kraju.
Norbert Barczyk/PressFocus
Można było przypuszczać, że w Chorzowie - za sprawą sternika Ruchu - w końcu wydarzyło się coś naprawdę spektakularnego. Udało się spłacić wszystkie zaległości? Dogadać z każdym z wierzycieli? "Klepnąć" deal z szejkami, albo chociaż sprowadzić "grube" nazwisko tuż przed zamknięciem transferowego okienka? Nic z tych rzeczy. Oto, co tak naprawdę się stało:



Zajście miało miejsce w Kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Chorzowie Batorym. Prezes Paterman zauważył, że ktoś chce podebrać trochę "grosza" z parafialnej tacy i szybką interwencją złodzieja powstrzymał. - To była normalna reakcja. To przecież moja parafia, więc musiałem zareagować, jak chłopak wyjął pieniądze z koszyczka i chciał z nimi wyjść z kościoła - cytuje Patermana Dziennik Zachodni. Chłopak pieniądze zwrócił, obyło się bez policji - brawo!
 
Od poniedziałku przed prezesem i klubowymi działaczami kolejne wyzwania, tym razem na polu zawodowym. Trzeba na przykład przypilnować, by nikt nie wywiózł z Cichej Jakuba Araka, przynajmniej zanim nie wrzuci sensownej kwoty do koszyczka... klubowego. A wiadomo, że z tym w Chorzowie bywa akurat różnie, w ostatnich tygodniach zdarzało się bowiem, że z Ruchu znikali nawet ci najbardziej wartościowi gracze, a koszyczek pozostawał pusty. Jeśli jednak refleks raz jeszcze nie zawiedzie, w dodatku niebiosa nie przegapią chwalebnego czynu sternika Ruchu, "niebiescy" o przyszłość i bezpieczeństwo stanu kasy mogą być już spokojni. I tego im życzymy!

Przeczytaj również