Dla tej bramki warto było przyjść na derby!

03.03.2017
Frekwencyjny rekord pobity o ponad sześć tysięcy i fantastyczny gol Łukasza Wolsztyńskiego - te dwa wydarzenia da się zapamiętać z derbowego spotkania Górnika Zabrze z GKS-em Tychy, które zakończyło się wygraną gospodarzy.
Łukasz Laskowski/Press Focus
W wyjściowych "11" obu zespołów znaleźli się nowi gracze - nie były to jednak niespodzianki. Trener Marcin Brosz posłał do boju trzech obcokrajowców: Daniego Suareza, Denisa Janco i Sandiego Arcona, a w bramce stał powracający z wypożyczenia Tomasz Loska. W drużynie gości od początku grał jeden debiutant - Mołdawianin Eugen Zasavitchi.

Typowy pierwszy mecz po zimowej przerwie - kibice w naszym kraju dobrze wiedzą, jak dramatycznie słabe potrafią być spotkania na początku piłkarskiej wiosny. Niestety, zawodnicy Górnika i GKS-u prześcigali się w liczbie niedokładnych podań i straconych piłek. Strzałów było jak na lekarstwo. O celne nawet nie ma co pytać...

Taki obraz spotkanie miało prawie przez całą pierwszą połowę. Na kilka minut przed przerwą w końcu zrobiło się ciekawie - aktywny na lewym skrzydle Marcin Radzewicz zagrał wzdłuż bramki, gdzie z obrońcą Górnika ścigał się Jakub Świerczok. Niewiele zabrakło, by napastnik GKS-u dopadł do piłki i wyprowadził gości na prowadzenie. Z akcją ruszyli jednak gospodarze. I to jak!

Piłka po opisanej sytuacji nie zdążyła wyjść za linię boczną. Zabrzanie przejęli ją na lewej stronie boiska i ruszyli do przodu. Rafał Kosznik zagrał do Łukasza Wolsztyńskiego, a ten fantastycznie uderzył z ponad 20 metrów. Paweł Florek nie miał nic do powiedzenia. Było to jedyne, godne odnotowania wydarzenie z pierwszej części gry.

Druga połowa toczyła się już w nieco żywszym tempie. Blisko zdobycia drugiego gola dla gospodarzy był Igor Angulo, jednak jego strzał obronił tyski bramkarz. W odpowiedzi uderzał Radzewicz, najlepszy z tyszan - pomylił się nieznacznie. Obie drużyny poszły na wymianę ciosów - kolejną świetną sytuację miał Angulo, który zmarnował wyśmienite podanie od Arcona. Z dystansu szczęścia próbowali jeszcze Łukasz Grzeszczyk i Kosznik, ale także ich celowniki były dzisiaj rozregulowane.

Tyszanie ambitnie walczyli o doprowadzenie do wyrównania i mało brakowało, by w samej koncówce strzelili gola - Grzeszczyk wstrzelił piłkę przed bramkę Loski, ale po raz kolejny z futbolówką minął się Świerczok. W doliczonym czasie gry drugą żółtą kartkę otrzymał Szymon Matuszek, ale goście mieli zbyt mało czasu, by przewagę wykorzystać - wynik już się nie zmienił i Górnik dopisał na swoje trzy ważne punkty.

Na osobny akapit zasługują także kibice. Tak jak się można było tego spodziewać, przy Roosevelta padł rekord frekwencji tego sezonu. Z trybun derby śląska oglądało 17 777 rozśpiewanych widzów, w tym spora grupa gości, która w drugiej połowie odpaliła race. Niestety, część z nich została wyrzucona w trybuny i na murawę.

Górnik Zabrze - GKS Tychy 1:0 (1:0)
1:0 - Wolsztyński, 42'

Górnik: Loska - Danch, Kopacz, Suarez, Kosznik - Wolsztyński (70' Plizga), Janco (76' Ambrosiewicz), Matuszek, Arcon - Ledecky (82' Wolniewicz), Angulo. Trener: Marcin Brosz.

GKS: Florek - Grzybek, Boczek, Tanżyna, Mańka - Mączyński (46' Błanik), Bukowiec (72'Tornros), Zasavitchi (72' Pruchnik), Grzeszczyk, Radzewicz - Świerczok. Trener: Jurij Szatałow.

Żółte kartki: Matuszek, Danch - Mączyński, Błanik.
Czerwona kartka Matuszek (90' za dwie żółte).
Sędziował Piotr Lasyk (Bytom).

Widzów: 17 777.
autor: Adrian Waloszczyk

Przeczytaj również