Derby dla Tychów. Ćwielong przesądził o zwycięstwie
28.10.2017
Ryszard Tarasiewicz wobec nieobecności pauzującego za kartki Adriana Łuszkiewicza do drugiej linii zmuszony był przesunąć Łukasza Bogusławskiego. Poza tym więcej zmian w wyjściowej "11" tyszan nie było. Zdecydowanie więcej roszad w składzie zrobił Piotr Mandrysz, który wymienił niemal całą drugą linię. Miejsce w składzie zachował jedynie Dawid Plizga. Nawet na ławce rezerwowych zabrakło natomiast Grzegorza Goncerza, który fatalnie zaprezentował się w meczu z Ruchem.
Dobrze w to spotkanie weszli gospodarze, którzy od początku mocno "przycisnęli". W pierwszym kwadransie gra praktycznie cały czas toczyła się na połowie GieKSy. Już w 4 minucie tyszanie mogli objąć prowadzenie. Piłkę na 16 metrze dostał Bogusławski, ale fatalnie rozwiązał tę sytuację, Zawodnik GKS-u Tychy zamiast mocnego strzału zdecydował się na techniczne uderzenie i piłka poszybowała daleko od bramki Nowaka. Z czasem tyszanie nieco zwolnili tempo i starali się wciągnąć rywali na swoja połowę, by zrobić nieco więcej miejsca skrzydłowym. To okazało się skuteczną taktyka, bo to właśnie skrzydłowy Dawid Błanik w 22 minucie dostał piłkę na wolne pole i dośrodkował z prawej strony w pole karne, a tam Zapolnik został przewrócony przez jednego z obrońców i arbiter bez cienia wątpliwości wskazał na "wapno". Do rzutu karnego podszedł Ćwielong, który umieścił piłkę w lewym rogi bramki gości. Katowiczanie w pierwszych 45 minutach byli praktycznie bezradni. W pobliże bramki Dobrolińskiego udawało im się przedostawać jedynie przy stałych fragmentach, a że nie było ich zbyt wiele, to i strzałów praktycznie nie było.
Spodziewaliśmy się, że nastawienie drużyny Piotra Mandrysza zmieni się po przerwie i będziemy oglądali GKS Katowice agresywny i dążący do wyrównania, a tymczasem to wciąż tyszanie prowadzili grę. W 60 minucie mogło, a nawet powinno być 2:0. Świetnie z obroną gości poradził sobie Grzeszczyk, który posłał piłkę wzdłuż bramki, ale Ćwielong z kilku metrów nie trafił w piłkę. "Pepe" jeszcze dograł do Zapolnika, któremu pozostało tylko dostawić nogę i umieścić piłkę w siatce, ale i on w tej sytuacji się pomylił i uderzył obok bramki. Kilka minut później tyszanie mieli kolejną doskonała sytuację. Z lewej strony dośrodkowywał Abramowicz, a piłka spadła na głowę Błanika, który uderzył minimalnie obok bramki Nowaka. Katowiczanie do roboty wzięli się dopiero w ostatnim kwadransie. Bliscy wyrównania byli po strzale Cerimagicia z rzutu wolnego, ale pomocnik GKS-u Katowice nieznacznie się pomylił. Tyszanie bardzo mądrze się bronili nie pozwalając rywalom na dojście do dogodnych sytuacji. Nie było to łatwe, gdyż przez kilka ostatnich minut musieli grać w "10", gdy niepotrzebnie w środku boiska faulował Mańka i otrzymał drugą żółtą kartkę w tym spotkaniu.
GKS Katowice przegrywa więc drugie z rzędu derbowe spotkanie i znów musi oglądać się za siebie. Tyszanie natomiast dzięki dzisiejszej wygranej przeskakują katowiczan w tabeli i z optymizmem czekają na kolejne spotkania.
GKS Tychy - GKS Katowice 1:0 (1:0)
1:0 Ćwielong, 23 min. (karny)
Tychy: Dobroliński - Mańka, Biernat, Tanżyna, Abramowicz - Błanik, Bogusławski (74' Radzewicz), Matusiak, Grzeszczyk (83' Gancarczyk), Ćwielong - Zapolnik (90' Szumilas)
Katowice: Nowak - Frańczak, Klemenz, Midzierski, Mączyński - Pleva (46' Foszmańczyk), Plizga (65' Zejdler), Sulek, Cerimagić, Mandrysz (71' Skrzecz) - Kędziora
Żółte kartki: Zapolnik, Mańka, Matusiak - Frańczak, Mączyński
Czerwona kartka: Mańka (85' druga żółta)
Sędzia: Łukasz Bednarek (Koszalin)
Widzów: 4787
Dobrze w to spotkanie weszli gospodarze, którzy od początku mocno "przycisnęli". W pierwszym kwadransie gra praktycznie cały czas toczyła się na połowie GieKSy. Już w 4 minucie tyszanie mogli objąć prowadzenie. Piłkę na 16 metrze dostał Bogusławski, ale fatalnie rozwiązał tę sytuację, Zawodnik GKS-u Tychy zamiast mocnego strzału zdecydował się na techniczne uderzenie i piłka poszybowała daleko od bramki Nowaka. Z czasem tyszanie nieco zwolnili tempo i starali się wciągnąć rywali na swoja połowę, by zrobić nieco więcej miejsca skrzydłowym. To okazało się skuteczną taktyka, bo to właśnie skrzydłowy Dawid Błanik w 22 minucie dostał piłkę na wolne pole i dośrodkował z prawej strony w pole karne, a tam Zapolnik został przewrócony przez jednego z obrońców i arbiter bez cienia wątpliwości wskazał na "wapno". Do rzutu karnego podszedł Ćwielong, który umieścił piłkę w lewym rogi bramki gości. Katowiczanie w pierwszych 45 minutach byli praktycznie bezradni. W pobliże bramki Dobrolińskiego udawało im się przedostawać jedynie przy stałych fragmentach, a że nie było ich zbyt wiele, to i strzałów praktycznie nie było.
Spodziewaliśmy się, że nastawienie drużyny Piotra Mandrysza zmieni się po przerwie i będziemy oglądali GKS Katowice agresywny i dążący do wyrównania, a tymczasem to wciąż tyszanie prowadzili grę. W 60 minucie mogło, a nawet powinno być 2:0. Świetnie z obroną gości poradził sobie Grzeszczyk, który posłał piłkę wzdłuż bramki, ale Ćwielong z kilku metrów nie trafił w piłkę. "Pepe" jeszcze dograł do Zapolnika, któremu pozostało tylko dostawić nogę i umieścić piłkę w siatce, ale i on w tej sytuacji się pomylił i uderzył obok bramki. Kilka minut później tyszanie mieli kolejną doskonała sytuację. Z lewej strony dośrodkowywał Abramowicz, a piłka spadła na głowę Błanika, który uderzył minimalnie obok bramki Nowaka. Katowiczanie do roboty wzięli się dopiero w ostatnim kwadransie. Bliscy wyrównania byli po strzale Cerimagicia z rzutu wolnego, ale pomocnik GKS-u Katowice nieznacznie się pomylił. Tyszanie bardzo mądrze się bronili nie pozwalając rywalom na dojście do dogodnych sytuacji. Nie było to łatwe, gdyż przez kilka ostatnich minut musieli grać w "10", gdy niepotrzebnie w środku boiska faulował Mańka i otrzymał drugą żółtą kartkę w tym spotkaniu.
GKS Katowice przegrywa więc drugie z rzędu derbowe spotkanie i znów musi oglądać się za siebie. Tyszanie natomiast dzięki dzisiejszej wygranej przeskakują katowiczan w tabeli i z optymizmem czekają na kolejne spotkania.
GKS Tychy - GKS Katowice 1:0 (1:0)
1:0 Ćwielong, 23 min. (karny)
Tychy: Dobroliński - Mańka, Biernat, Tanżyna, Abramowicz - Błanik, Bogusławski (74' Radzewicz), Matusiak, Grzeszczyk (83' Gancarczyk), Ćwielong - Zapolnik (90' Szumilas)
Katowice: Nowak - Frańczak, Klemenz, Midzierski, Mączyński - Pleva (46' Foszmańczyk), Plizga (65' Zejdler), Sulek, Cerimagić, Mandrysz (71' Skrzecz) - Kędziora
Żółte kartki: Zapolnik, Mańka, Matusiak - Frańczak, Mączyński
Czerwona kartka: Mańka (85' druga żółta)
Sędzia: Łukasz Bednarek (Koszalin)
Widzów: 4787
Polecane
I liga
Przeczytaj również
24.07.2022
24.07.2022
"GieKSa" w szoku przy pustym Blaszoku