Decyzja wstrzymana do jutra. "Wierzę w ludzi"

19.09.2018
- Najważniejsze jest dobro klubu. Będziemy szukali rozwiązań najlepszych dla zespołu. Jeśli w gronie kierownictwa dojdziemy do wniosków , że optymalną drogą do tego by drużyna zaczęła funkcjonować jak należy jest zmiana trenera, to jutro przestanę tą funkcję pełnić. Jeśli znajdziemy inne, korzystne rozwiązanie, za kilka dni znowu poprowadzę zespół w meczu o ligowe punkty - powiedział trener Jacek Paszulewicz po remisie GKS-u Katowice z Odrą Opole. Sam nie zamierza podawać się do dymisji.
Rafał Rusek/Press Focus
- Powaga sytuacji i atmosfera w szatni wymagały tego, by nieco dłużej zostać z drużyną - powiedział na pomeczowej konferencji Paszulewicz, który dotarł na nią długo po ostatnim gwizdku sędziego w meczu z Odrą Opole. Wydawało się, że decyzja o jego dalszej pracy zapadnie już dziś, ale szkoleniowiec GKS-u poprosił o wstrzymanie się z ferowaniem wyroków do czwartku. - Jesteśmy świeżo po meczu, a emocje nie są dobrym doradcą - dodawał.

- Sytuacja jest bardzo ciężka jeśli chodzi o zdobycz punktową. Nie można odmówić drużynie braku umiejętności, czy realizacji założeń taktycznych. Zakładaliśmy sobie skuteczną grę, a niekoniecznie taką która poniesie naszych fanów stąd nasza jakość była słabsza niż w poprzednich spotkaniach. Na ironię losu zdobyliśmy dwie bramki i mieliśmy idealną sytuację do tego by się przełamać i wrócić do normalności. Nie udało się. Może te dwie bramki nas uśpiły, bo w drugiej odsłonie oddaliśmy kontrolę nad meczem. Tak klasowy zespół jak GKS Katowice nie może dać sobie wydrzeć wygranej prowadząc 2:0. Gdybyśmy to my gonili wynik i odrobili dwubramkową stratę wydźwięk tego punktu byłby inny niż dziś, kiedy sami roztrwoniliśmy dwubramkową przewagę. Mamy punkt, który szanujemy, ale wiemy że nic nam nie daje. Dobro GKS-u Katowice jest najważniejsze. Dobro GKS-u jest najważniejsze. Wierzę, że hasło "zwycięży ten kto wytrwa" wyryte przez kibiców będzie przyświecało temu klubowi, a upragniony sukces w końcu przyjdzie - mówił Paszulewicz.

Pytany o to, czy czuje że piłkarzom zależy na obronie jego posady przekonywał, że nie podejrzewa swoich podopiecznych o spiskowanie za jego plecami. - Już w zeszłym sezonie krążyły różne teorie spiskowe, ale nikt za rękę nikogo nie złapał a ja wierzę w ludzi. Mamy szeroką kadrę, a w ligowym meczu może zagrać najwyżej czternastu zawodników. Projekt zmian wprowadzony przeze mnie dotyka wszystkich graczy. Nie dopuszczam do siebie myśli, by piłkarze grali wbrew moim oczekiwaniom, czy wbrew klubowi. Większość z nich znałem wcześniej z pracy, czy z boiska. Myślę, że takie czasy już minęły, więc dopóki nie złapiecie nikogo za rękę, będę się upierał że nic takiego się nie dzieje - starał się bronić podopiecznych trener GKS-u.
autor: ŁM

Przeczytaj również