Czy staruszek Ruch "dociągnie" do setki?

09.02.2016
Za 3,5 roku Ruch Radzionków powinien świętować piękny jubileusz. - Chcielibyśmy setne urodziny obchodzić na nowym stadionie w Radzionkowie, a jeśli to się nie uda to chociaż na starym obiekcie przy Narutowicza. Ale przedstawiciele firmy Bytaqua woleliby nie czekać tak długo - mówi prezes Ruchu Radzionków, Marcin Wąsiak. - Prezes bardzo zabiegał o to by na stulecie klubu nie pozostać bez obiektu na którym może grać. My myślimy raczej o krótszym, około dwuletnim okresie. Będziemy jeszcze rozmawiać i być może osiągniemy kompromis - odpowiada Tomasz Lubos, pełnomocnik firmy Bytaqua sp. z o.o. W tym czasie nowy stadion nie powstanie. - Czynimy starania by w perspektywie 3-4 lat rozpocząć budowę nowego obiektu - wyjaśnia burmistrz Radzionkowa, Gabriel Tobor.
"Eksmisja na bruk?"

Przypomnijmy: właścicielem leżącego dziś w granicach Bytomia obiektu "Cidrów" jest zadłużony, będący w upadłości GKS Ruch Radzionków. K.S. Ruch Radzionków wynajmuje od likwidatora swojego poprzednika stadion z klubowym budynkiem. W końcu ubiegłego roku bytomska firma Bytaqua wygrała licytację komorniczą na zakup praw do tego terenu. - To co działo się wcześniej z tym terenem to paradoks i precedens. To teren Bytomia a Ruch Radzionków powinien grać u siebie w mieście. Te licytacje trwały dziesięć lat, w końcu moja firmą wygrała ostatnią z nich. Słyszałem że miasto Bytom chce pomóc w miarę swoich możliwości Ruchowi tak, by przeprowadzka klubu z Narutowicza odbyła się jak najbardziej łagodnie. Dokąd? To juz pytanie do Pana Burmistrza Radzionkowa. Nie chcemy skazywać klubu na "bezdomność" - mówi Tomasz Lubos.

Na pytanie które najczęściej ostatnio pojawia się w środowisku "żółto-czarnych" nie ma dziś jasnej odpowiedzi. - Zmiany w systemie podatkowym z pewnością odbiją się na samorządach. Próba przewidywania ich kondycji ekonomicznej to wróżenie z fusów. Nie wiemy też jaka będzie możliwość pozyskania środków unijnych. Konkrety? Koniec 2017 roku powinien przynieść nam jakąś realną wiedzę. Wyjaśni się sprawa dotycząca środków unijnych w kontekście wkładu własnego. Bez  tej wiedzy niczego nie da się zrobić. Dziś nikt nie wie czy na budowę stadionu będzie potrzebny milion czy 20 milionów złotych. Nie wiadomo po prostu na co będzie można uzyskać środki i w jakiej kwocie. Teraz skupiamy się na tym, by wyznaczyć miejsce na zbudowanie stadionu. Potem trzeba pozyskać ten teren i zacząć prace. To perspektywa 2-3 lat - tłumaczy Gabriel Tobor.

Ale takie zapowiedzi słyszą w Radzionkowie od lat. W 2010 roku Gabriel Tobor przy okazji świętowania awansu Ruchu do I ligi obiecywał zbudowanie "nowego domu" "Dumie Miasta". I też miało się zacząć od wyznaczenia miejsca i pozyskania terenu. - I tą ściężkę przeszliśmy. To był bodajże 2012, gdy jednego dnia mieliśmy gotowy akt notarialny a drugiego go odwołano. Pozyskanie terenu uniemożliwiły nam wtedy zmiany przepisów dotyczących Agencji Rynku Rolnego. Teren o którym była mowa jest zablokowany na co najmniej osiem lat. To niezależne od nas i w tym tkwi problem. Mozemy coś planować, tymczasem prawo zmienia się z dnia na dzień i musimy odnajdywać się w nowej rzeczywistości - wyjaśnia burmistrz.

Zagrają w kręgle?

Nowa rzeczywistość staje się jednak coraz bardziej mroczna. Perspektywa gry przy Narutowicza jest z dnia na dzień krótsza a to sprawia, że dalsze funkcjonowanie klubu będzie stawać pod znakiem zapytania. - Sam chciałbym wiedzieć czy "dociągniemy" do setki. Jako zarząd robimy wszystko by zapewnić klubowi byt ale nie wszystko od nas zależy - rozkłada ręce prezes Marcin Wąsiak. To z jego inicjatywy w radzionkowskim magistracie doszło do spotkania przedstawicieli Radzionkowa, Bytomia, Ruchu i firmy Bytaqua. - Wyszedłem z niego w umiarkowanym nastroju. To dlatego, że nie spodziewałem się niczego więcej niż udało się ustalić. Atmosfera rozmów była życzliwa, ale zabrakło jasnych deklaracji - przyznaje Wąsiak. - Ustaliliśmy, że spotkamy się jeszcze z prezesem by ustalić szczegóły dalszej współpracy. Będziemy starali się pomóc Ruchowi tak, by przez jakiś czas mógł jeszcze na zasadzie umowy wynajmu użytkować ten obiekt. Nasza firma też zresztą potrzebuje czasu na wykonanie szeregu postępowań administracyjno-własnościowych dotyczących uzyskania pozwoleń geodezyjnych, warunków zabudowy etc. Te procedury póki co z sobą nie kolidują - przekonuje Tomasz Lubos.

Strony muszą jeszcze ustalic warunki, czas trwania umowy najmu i wysokość czynszu. - Nam zależy na inwestycji przyszłościowej, którą będziemy konsultować z miastem Bytom. Nie chcemy drenować kasy klubu, windować czynszu - obiecuje pełnomocnik firmy Bytaqua. Ale rysuje też plany na to, co w perspektywie czasu ma stać się z terenem na którym kiedyś ekstraklasowe gole strzelali Marian Janoszka i spółka. - Trwa komercjalizacja tego terenu, to potrwa jakiś czas. Na dziś nie wiemy czy będą tam mieszkania, czy usługi. Pojawia się na przykład inwestor, który mysli o infrastrukturze sportowej typu bowling, siłownia czy fitness. Odpowiedzialnosć za Ruch? Z tego co słyszałem w środkach masowego przekazu i wyczytałem w prasie Radzionków od jakiegoś czasu ma w planach inwestycję dotyczącą nowej infrastruktury stadionowej. To dziwne, że klub z jednego miasta gra w mieście sąsiednim - zastanawia się Lubos.

Burmistrz przyznaje, że nie wyobraża sobie Radzionkowa bez Ruchu. - Ale musimy się zastanowić jakiego chcemy klubu. Kiedy słyszę o aspiracjach I-ligowych czy nawet ekstraklasowych w 16,5 tysięcznym mieście, to dla mnie jest to jakieś nieporozumienie. Kilka lat temu mówiłem że gospodarczo stać nas góra na III ligę i wielu się na mnie obrażało zarzucając, że chcę degradować klub. Dziś rzeczywistość przyznała mi rację - zaznacza sternik miasta. - Zdaję sobie sprawę, że jeśli coś pójdzie nie tak to ja zostanę nazwany "grabarzem" Ruchu i to mnie uzna się za winnego a nie tych, którzy zadłużyli go kiedyś na 20 milionów złotych. Ale musimy pamiętać że Ruch to fragment większej społeczności a ja jestem burmistrzem wszystkich mieszkańców Radzionkowa. Również tych którzy myślą inaczej i mają inne potrzeby. Na końcu zawsze ktoś będzie niezadowolony - argumentuje Gabriel Tobor. Podkreśla jednak, że stadion jest miastu potrzebny. - Zgadzam się z tym, że 16,5-tysięczna gmina nie powinna funkcjonować bez pełnowymiarowego boiska. Przecież abstrahując od klubu, my nie możemy zorganizować zawodów lekkoatletycznych, spartakiady dla szkół czy nawet festynu sportowego dla mieszkańców bo po prostu nie ma gdzie.

Miasto klubu nie zostawi

Burmistrz Tobor zaznacza, że choć wielu kibiców próbuje doszukać się w nim niechęci do klubu, on robi co może by pomagać Ruchowi w funkcjonowaniu. - Czy wsparcie które Ruch dziś dostaje z miasta i z którego żyje od 2012 roku ma utwierdzać w przekonaniu, że jestem przeciwnikiem klubu? Dziś 16,5-tysięczne miasto utrzymuje od pieciu lat klub. Środki które wypracowuje i dostaje klub pozwalają mu na spłatę zadłużenia i funkcjonowanie. To ogromny wysiłek dla naszej społeczności bo mówimy o kwocie rzędu 700 tysięcy złotych rocznie. Śmiem twierdzić, że środowisko w większości tego nie docenia - zauważa Gabriel Tobor. - To prawda, że w dużej mierze finansowanie klubu oparte jest na wsparciu miasta. Na dziś to około 50 procent budżetu, wliczając w to stypendia, pieniądze za promocję Radzionkowa i przede wszystkim środki które wypracowujemy prowadząc targowisko. Pamiętajmy jednak, że z targowiska część pieniędzy wędruje do miejskiej kasy. Rocznie na jego utrzymanie przeznaczamy około 140 tysięcy. Składają się na to podatki, koszty dzierżawy, sprzątanie oraz wynagrodzenia dla pracowników. Niemniej bardzo cenimy i szanujemy to co mamy i co dostajemy. Jeśli te środki się nie zmniejszą a targ nie zostanie nam odebrany, to finansowo sobie poradzimy - zapewnia prezes Wąsiak. - Samorząd nie zostawi klubu, ale musi brać pod uwagę swoje możliwości. Może być tak, że sytuacja finansowa, to co musimy robić ustawowo, zmusi nas do odebrania Ruchowi targowiska i ten zostanie bez środków pieniężnych i bez miejsca do gry. Ale nie jest też wykluczone że w ciągu kolejnych trzech lat będziemy mogli to wsparcie utrzymać na obecnym poziomie i stadion wybudujemy. Dziś przewidzieć się tego nie da - rozkłada ręce burmistrz Tobor.
autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również