Czy przy Roosevelta zdali egzamin z organizacji?

22.02.2016
Górnik Zabrze po raz pierwszy od dawna musiał zmierzyć się z organizacją  z ponad 20-tysięczną widownią. Jak wyszło? Było jedno miejsce-widmo, trochę nerwówki pod bramami i korki po meczu. Wszyscy jednak zobaczyli derbowe spotkanie.
Norbert Barczyk/Pressfocus
Na ten moment w Zabrzu czekano od dawna. Pierwszy etap modernizacji stadionu przy Roosevelta bardzo się przedłużał, ale w końcu kibice mogli zasiąść na trzech trybunach. Budowa nie jest jednak zakończona, bo jeszcze nie wszystko jest gotowe - jak na przykład podziemny parking. Jak się można było spodziewać, bilety na Wielkie Derby Śląska rozeszły się błyskawicznie i na "Arenie Zabrze" zasiadł komplet 24 563 widzów.

Przed meczem obawiano się dwóch rzeczy - braku miejsc parkingowych i kolejek przy bramach. Klub na swojej stronie internetowej przygotował dla fanów ściągę z miejscami, gdzie będzie można zostawić samochód oraz wystosował apel, by na stadionie pojawić się nieco wcześniej. - Kibice dostosowali się do prośby, by wcześniej pojawić się na obiekcie. Mieliśmy wrażenie, że przy pierwszym gwizdku sędziego na trybunach był już komplet - przyznaje rzecznik prasowy Górnika, Rafał Kędzior.

- To była dla nas ważna lekcja, wyjątkowy mecz. Były niedociągnięcia, ale wszystkie uwagi mamy zebrane i będziemy starać się wyeliminować je przed następnymi spotkaniami - kontynuuje Kędzior. Najciekawszym niedociągnięciem była... sprzedaż biletu na miejsce, które nie istnieje. Przez błąd w systemie - a dokładniej, złą mapę trybun - jeden z kibiców nie mógł odnaleźć swojego krzesełka i musiał kilka razy przesiadać się, bo po prostu jego miejsce nie istniało.

Klub od rana był w kontakcie z pechowcem i postarał się zrekompensować wczorajsze niedogodności. - Zaoferowaliśmy bilet na wybrany mecz, w wybranym sektorze - wyjaśnia rzecznik Górnika. Inni sympatycy futbolu skarżyli się w internecie na problemy przy bramach - nie wszystkie kody z drukowanych przez kibiców biletów były poprawnie sczytywane przez czytniki. Przed spotkaniem "Torcida" zaintonowała przyśpiewkę, by szybciej wpuszczać stojących pod bramami ludzi.

Wszyscy jednak przeszli przez bramy, odbierając od hostess pamiątkowe szaliki. Czas do rozpoczęcia spotkania umilały orkiestry dęte, które zajęły miejsce na starej trybunie pod dachem. Co ciekawe, jeden z muzyków nie ukrywał swojej sympatii do Ruchu. Nie umknęło to uwadze dziennikarzy bowiem ci również pracowali w tym samym miejscu. Do wesołej sytuacji doszło pod koniec przerwy - jako że górnicze orkiestry zajęły także taras przy wyjściu do pomieszczeń klubowych... dziennikarze, którzy udali się na kawę musieli czekać na koniec koncertu, by wrócić na swoje miejsca.

Na trybunach pojawiło się wielu znanych ludzi, nie tylko związanych z futbolem czy też z Górnikiem. Ze sportowych VIP-ów byli m.in. selekcjoner Adam Nawałka, prezes PZPN-u Zbigniew Boniek, byli piłkarze jak Włodzimierz Lubański.

Przed rozpoczęciem spotkania po raz pierwszy zagrany został hymn, który kibice mogli poznać na prezentacji zespołu. Ci, którzy nie mieli okazji wcześniej zapoznać się z tekstem i tak mogli włączyć się do śpiewu - słowa pieśni pojawiały się na LED-owych bandach, okalających boisko. Klub unikał stwierdzenia, że to otwarcie stadionu (w końcu nie jest on skończony), dlatego zrezygnowano z przemówień oficjeli. Jedna przemowa jednak była - mecz zapowiedziała legendarna Krystyna Loska, która została przywitana dużymi brawami.

Klub miał przygotowaną niespodziankę na wypadek zdobycia przez zabrzan trzech punktów. Wiadomo jednak jakim wynikiem zakończyły się derby i zamiast fetować zwycięstwo, kibice udali się do swoich samochodów. Ci, którzy zaparkowali w okolicy stadionu utknęli w potężnym korku.

2 marca Górnik zagra z Lechem Poznań. Sprzedaż biletów na ten pojedynek już się rozpoczęła - zarówno online, jak i stacjonarna. Wtedy to po raz pierwszy od dłuższego czasu przy Roosevelta pojawi się duża grupa kibiców gości.
źródło: SportSlaski.pl

Przeczytaj również