Co za show w Zabrzu! Górnik w domu nie przegrywa

20.10.2017
W pierwszej połowie Korona Kielce przeprowadziła wykład "Jak nie należy grać w obronie", ale w drugiej mocno przycisnęła gospodarzy i zdołała doprowadzić do wyrównania. Górnik Zabrze był kilka minut od zwycięstwa.
Krzysztof Porębski/Press Focus
Jak trener Marcin Brosz zestawił linię obrony pod nieobecność Daniego Suareza? Razem z Mateuszem Wieteską na środku grał Adam Wolniewicz, którego na prawym boku zastąpił Maciej Ambrosiewicz. Na lewej stronie bez zmian - grał Michał Koj. Goście wyszli w ustawieniu z trójką środkowych defensorów. Już po pierwszej połowie można było ocenić, że gorzej wybrał szkoleniowiec przyjezdnych - Korona Kielce grała w obronie dramatycznie.

Zabrzanie wchodzili w obronę Korony "jak w masło" i już po kilku minutach gry przez defensywę przeszło pierwsze z wielu prostopadłych podań, ale tuż po nim Łukasz Wolsztyński źle zagrał ze skrzydła do Rafała Kurzawy i zagrożenia pod bramką nie było. Chwilę później gospodarze przeprowadzili bardzo ładną akcję i po zagraniu Wolsztyńskiego po raz kolejny obrońcy z Kielc tylko patrzyli jak mija ich piłka i trafia do Damiana Kądziora, który otworzył wynik spotkania.

Kwadrans później Elhadji Pape Diaw bezsensownie faulował przed polem karnym i Górnik otrzymał rzut wolny. Bezpośrednio na bramkę uderzał Kurzawa, ale trafił w poprzeczkę. Po kilku minutach skandalicznie zachował się Adnan Kovacević, który wyłożył piłkę... Igorowi Angulo. Hiszpan miał po bokach dwóch kolegów z drużyny, ale akurat ten piłkarz ma pełne prawo do tego, by samemu wykończyć taką sytuację. Lider klasyfikacji strzelców Lotto Ekstraklasy precyzyjnie uderzył lewą nogą i podwyższył prowadzenie 14-krotnego mistrza Polski.

Dwubramkowa przewaga nieco rozluźniła zabrzan i teraz to kielczanie przycisnęli. Dwa razy spróbowali z dystansu - Mateusz Możdżeń i Goran Cvijanović - i o ile w pierwszej sytuacji Tomasz Loska dobrze odbił strzał do boku, ale w tej drugiej źle interweniował. Na szczęście dla gospodarzy - bez konsekwencji. Piłkę z siatki i tak musiał wyciągać. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego w polu karnym doszło do zamieszania - uderzał Radek Dejmek, ale trafił w Szymona Matuszka, który zaliczył "swojaka".

Na przerwę gospodarze schodzili jednak przy dwubramkowym prowadzeniu, po kolejnej akcji Wolsztyńskiego z Kądziorem. Angulo zabrał piłkę obrońcy, zagrał do skrzydłowego, a ten podał do niedawnego kadrowicza, który uderzył tuż przy słupku.

W drugiej połowie aktywniejsza była Korona, która częściej atakowała i na kilkanaście minut przed końcem zdobyła kontaktowego gola - ładnie z dystansu przymierzył Cvijanović. Górnik - podobnie jak to było przy pierwszym trafieniu dla gościu - powinien szybko odpowiedzieć. Wyśmienitą okazję miał Angulo, ale z kilku metrów trafił w bramkarza. Chwilę później bohaterem został drugi z bramkarzy - Loska, który obronił strzał z jeszcze mniejszej odległości niż Maciej Gostomski.

W następnej sytuacji Nika Kaczarawa poradził sobie z Oleksandrem Szeweluchinem i przy linii końcowej zagrał do Jacka Kiełba. Tym razem Loska już nie zdołał obronić strzału z niewielkiej odległości. Górnik był o kilka minut od tego, by ponownie wskoczyć na pierwsze miejsce. Godnym podkreślenia jest to, że zabrzanie nie przegrali jedenastego spotkania przy Roosevelta z rzędu.

Górnik Zabrze - Korona Kielce 3:3 (3:1)
1:0 - Kądzior, 6'
2:0 - Angulo, 25'
2:1 - Matuszek, 41' (samobójcza)
3:1 - Kądzior, 45'
3:2 - Cvijanović, 73'
3:3 - Kiełb, 84'

Górnik: Loska - Ambrosiewicz, Wolniewicz, Wieteska, Koj - Kądzior (77' Grendel), Matuszek, Żurkowski (53' Szeweluchin), Kurzawa - Ł. Wolsztyński (57' Urynowicz), Angulo. Trener: Marcin Brosz.

Korona: Gostomski - Kovacević (59' Kaczarawa), Dejmek, Diaw - Rymaniak, Żubrowski, Możdżeń, Miś (32' Cvijanović) - Jukić - Kiełb, Soriano (59' Cebula). Trener: Gino Lettieri.

Żółte kartki: Kurzawa - Diaw, Cvijanović.
Sędziował Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).

Widzów: 22 708.
autor: Adrian Waloszczyk

Przeczytaj również