Brak goli nie zawsze musi oznaczać brak emocji

25.02.2018
Że prawda z tytułu tekstu może się spełnić, udowodnili wczoraj piłkarze Legii Warszawa i Cracovii. Dzis w Gliwicach było z tym nieco gorzej, jednak spotkanie i tak było ciekawsze, niż może na to wskazywać wynik. Oba zespoły miały swoje okazje na zdobycie goli, jednak w ich poczynaniach brakowało skuteczności. Przez to kibice Piasta Gliwice cały czas będą musieli czekać na bramkę ich ulubieńców przy Okrzei, co nie udało im się od blisko 3,5 miesiąca.
Norbert Barczyk/Pressfocus
Piłkarza Piasta Gliwice i Wisły Kraków przystępowali do tego spotkania w bardzo dobrych nastrojach. Podopieczni Waldemara Fornalika wykorzystali nadarzające się sytuacje i pokonali Lechię w Gdańsku, natomiast ich dzisiejsi przeciwnicy nie bez problemów ograli inną drużynę z Trójmiasta – Arkę Gdynia. Na gliwiczan czekało dziś trudniejsze zadanie niż w ostatniej kolejce, jednak szkoleniowiec zespołu postanowił zastosować się do znanego powiedzenia „zwycięskiego składu się nie zmienia” i wystawił dokładnie taką samą jedenastkę jak w zeszłą niedzielę. 
 
Początek spotkania należał do gości, którzy przez dłuższy czas nie schodzili z połowy Piasta. Z biegiem czasu, gdy upór krakowian nieco zmalał, rozpoczęła się ofensywa drużyny gospodarzy. Co prawda statystyka posiadania piłki i ilości podań przemawiała za Wisłą, jednak to Piast był zdecydowanie konkretniejszy i tworzył sobie jakiekolwiek okazje bramkowe. Najbliżej objęcia prowadzenia byli oni w 28. minucie, kiedy najpierw Gerard Badia próbował wymusić rzut karny po rzekomym faulu Tomasza Cywki. Leżącemu już na murawie Hiszpanowi udało się jeszcze zagrać piłkę do Karola Angielskiego, jednak jego strzał został zablokowany przez jednego z defensorów Wisły. Przed dobrą okazją do zdobycia gola stanął także Tomasz Jodłowiec, ale i tym razem Michała Buchalika wyręczył obrońca gości. 
 
Od początku drugiej połowy podopieczni Joana Carillo zamierzali zagrać bardziej efektywnie i już w 57. minucie stanęli przed znakomitą okazją na otwarcie wyniku. Wówczas Jesus Imaz otrzymał znakomite podanie od Rafała Boguskiego, następnie zdołał minąć Jakuba Szmatułę i oddał strzał w stronę pustej bramki. Gol jednak nie padł, bowiem znakomicie zachował się Jakub Czerwiński, który wślizgiem wybił piłkę na rzut rożny. Zaledwie sześć minut później gospodarze mogli zrewanżować się za tamtą sytuację. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego doszło w szesnastce Wisły do sporego zamieszania, które mógł wykorzystać Mateusz Szczepaniak. Choć snajper Piasta stał właściwie na wprost bramki Wisły, posłał futbolówkę wysoko nad poprzeczką.
 
Pomimo bezbramkowego remisu, na placu gry działo się w miarę sporo, a zawodnicy starali się sytuacjami bramkowymi rozgrzać blisko 4000 marznących kibiców. Po obu stronach dobre okazje stworzyli sobie jeszcze Carlitos i Uros Korun, jednak wynik ostatecznie nie uległ zmianie. Mimo straty punktów podopieczni Waldemara Fornalika zakończą tą serię gier nad strefą spadkową, jednak cały czas muszą się głowić, jak przełamać jedną, bardzo niekorzystną passę. W końcu swoją ostatnią bramkę na własnym boisku Piast zdobył.. 18 listopada zeszłego roku. 
 
 
Piast Gliwice – Wisła Kraków 0:0
 
Piast: Szmatuła – Pietrowski, Czerwiński, Korun, Konczkowski – Hateley, Jodłowiec – Zivec (72’ Valencia), Angielski (62’ Papadopulos), Badia (88’ Vassiljev) – Szczepaniak. Trener: Waldemar Fornalik
Wisła: Buchalik – Sadlok, Arsenić, Wasilewski, Bartkowski – Cywka (72’ Halilović), Llonch, Mitrović – Imaz (87’ Bałaniuk), Cariltos, Boguski (72’ Wojtkowski). Trener: Joan Carillo
 
Żółte kartki: Wojtkowski (Wisła)
Czerwona kartka: Arsenić (90’ Wisła)
Sędzia: Zbigniew Dobrynin (Łódź) 
 
Widzów: 3396
źródło: własne/piast-gliwice.eu
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również