Bizacki stracił pół roku

05.02.2009
- Trener Mirosław Smyła wyciągnął nas z kryzysu, jaki ogarnął nas jesienią - podkreśla Krzysztof Bizacki, napastnik GKS-u Tychy.
Tyszanie przygotowują się do wiosny w spokoju i - co równie ważne - pełnym zdrowiu. Starają się przy tym zapomnieć o bardzo słabej w ich wykonaniu pierwszej części sezonu, kiedy to brakowało i jednego, i drugiego. - Początek był dobry. Można powiedzieć, że bazowaliśmy na euforii po uzyskanym awansie. Później coś się popsuło - przyznaje Krzysztof Bizacki.

35-letni napastnik ma wiele do zarzucenia również samemu sobie. - Nie da się ukryć, że po prostu straciłem minione pół roku - dodaje popularny "Bizak". Były snajper Ruchu Chorzów pozostaje jednak jednym z tych piłkarzy, na których Mirosław Smyła liczy najbardziej. - Trener wyciągnął nas z kryzysu, jaki jesienią zapanował w zespole. Często podkreśla, jak ważna jest dobra atmosfera w szatni. Nie mam wątpliwości, że udało mu się ją przywrócić - mówi napastnik, który w tych rozgrywkach jeszcze ani razu nie trafił do siatki rywali.
autor: Kamil Kwaśniewski

Przeczytaj również