A w Bielsku stypa. "Górale" biedni, nieskuteczni i ponownie bez awansu

11.06.2018
Piłkarze Podbeskidzia skończyli kolejny sezon z poczuciem ogromnego rozczarowania. Zamiast próbować włączyć się do walki o Ekstraklasę, "Górale" zakotwiczyli w środku pierwszoligowej tabeli i niewiele wskazuje na to, by w przyszłości ten stan rzeczy mógł się zmienić. 
Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus
Najlepszy na boisku
Wobec bardzo przeciętnego sezonu, ciężkiego wyróżnić któregokolwiek zawodników z osobna. Jeżeli już należałoby kogoś wybrać, to chyba najlepsze wrażenie ze wszystkich zrobili przedstawiciele defensywy, dowodzonej wiosną przez Mavroudisa Bougaidisa. Grek wrócił do Polski po blisko 2,5 rocznej przerwie i w przeciwieństwie do pobytu w Lechii Gdańsk, w Bielsku udało mu się udowodnić, że posiada papiery na granie. W 2018 roku defensor grał niemal wszystko od deski do deski, a na boisku nie pojawił się jedynie w meczu z Wigrami Suwałki, gdy musiał pauzować za nadmiar żółtych kartek. 25-latek zapisał również na swoim koncie jedną bramkę, zdobytą w prestiżowym meczu z chorzowskim Ruchem. 
 
Rozczarowanie sezonu
Podbeskidziu bardzo długo brakowało typowego playmakera, który będzie w stanie umiejętnie rozegrać piłkę i zapisze na swoim koncie co najmniej kilka asyst. Przed sezonem wydawało się, że działacze znaleźli rozwiązanie swojego problemu, a wakat na pozycji ofensywnego pomocnika zapełni Dimitar Iliev. Bułgar trafił na Rychlińskiego z Wisły Płock, jednak przez cały sezon w Bielsku spisywał się niezwykle chimerycznie i notował ogromne wahania formy. Swój najlepszy czas w Podbeskidziu Iliev zanotował pod koniec sierpnia, gdy posadę trenera przejął Adam Nocoń. Wówczas w meczach z Ruchem Chorzów i GKS-em Tychy zawodnik nie tylko wpisał się na listę strzelców, ale również pełnił funkcję lidera ofensywy, której wielu od niego oczekiwało. 
 
Z biegiem czasu Iliev zaczął się jednak prezentować tak, jakby gra w pierwszej lidze była dla niego uwłaczająca. Na placu gry był on bardzo niewidoczny, notował mnóstwo strat, a kibice i trener zaczęli tracić do niego cierpliwość. Dość powiedzieć, że od wiosennego meczu z Górnikiem Łęczna  piłkarz nie rozegrał już ani minuty w Podbeskidziu i wiele wskazuje na to, że takiej możliwości już nie dostąpi. Bułgar znalazł się bowiem na liście ośmiu zawodników, przeznaczonych do odejścia.
 
Wydarzenie sezonu
Zanim minione rozgrywki rozpoczęły się na dobre, w Bielsku doszło do prawdziwego trzęsienia ziemi. Tuż przed meczem z Chrobrym Głogów klub ogłosił, że trener Jan Kocian tymczasowo opuścił swój zespół i udał się na zwolnienie lekarskie. L4 miało jednak swoje drugie dno, gdyż przy okazji Słowak zaczął oskarżać klub o opóźnienia w wypłacaniu pieniędzy. Od tego czasu pomiędzy pierwszoligowcem a trenerem dochodziło do wojen na oświadczenia, które oprócz zaległości finansowych, dotyczyły m.in. zorganizowania obozu przygotowawczego i dokonaniu transferów wbrew woli trenera. Na powstałym konflikcie z pewnością nie korzystała drużyna, bowiem jej forma zaczęła dramatycznie pikować w dół. W pewnym momencie "Górale" wyprzedzali w stawce jedynie Ruch Chorzów, który zaczynał sezon z ujemnymi punktami.
 
Całe zamieszanie na szczęście zakończyło się polubownie, gdyż po powrocie ze zwolnienia lekarskiego kontrakt ze szkoleniowcem został rozwiązany za porozumieniem stron. Jego oficjalnym następcą został Adam Nocoń, który już i tak sprawował funkcje pierwszego trenera w zastępstwie Kociana.
 
Liczba sezonu – 13
W minionym sezonie piłkarze Podbeskidzia byli wyjątkowo skłonni do kompromisów. Bielszczanie zremisowali najwięcej spotkań ze wszystkich pierwszoligowych ekip, gdyż aż 13 razy podzielili się punktami z innymi ekipami. Blisko połowę z tego dorobku stanowią bezbramkowe remisy, które były nie tylko dziełem dobrej postawy obrońców, ale również niebywałej nieskuteczności ofensywnych zawodników Podbeskidzia. 
 
Na trybunach
Tak jak bielszczanie notowali ogromne wahania formy, tak ilość pojawiających się na stadionie kibiców zmieniała się jak w kalejdoskopie. Mimo tego, to właśnie przy Rychlińskiego zanotowano absolutny rekord frekwencji w tym sezonie – październikowy mecz z GKS-em Katowice oglądało na żywo aż 11621 kibiców. Tak znakomita ilość kibiców nie mogła wówczas dziwić. Przed pojedynkiem z GieKSą bielszczanie znajdowali się w kapitalnej formie, mając na swoim koncie serię czterech wygranych meczów z rzędu. 
 
W kolejnych meczach frekwencja wyglądała już znacznie gorzej, a na ostatnim spotkaniu z Wigrami Suwałki pojawiła się wręcz żenująca (jak na bielskie warunki) ilość kibiców – dokładnie 1841. Dodatkowo nastroje na trybunach były dalekie od ideału, a pod koniec sezonu fani bardzo dobitnie zaczęli się domagać zwolnienia wszystkich osób decyzyjnych w klubie. Piłkarzom również obrywało się bardzo mocno, a do najłagodniejszych haseł należało m.in. „nasz doping będzie taki jak gra piłkarzy”. Swoje usłyszał nawet Rafał Leszczyński, który do meczu z Wigrami należał przecież do grona absolutnych ulubieńców. 

W tym sezonie oberwało się również dotychczasowemu ulubieńcowi kibiców - Rafałowi Leszczyńskiemu (fot: Krzysztof Dzierżawa/PressFocus)
 
Podsumowanie
- Zobaczymy, na co stać tę drużynę, ale chcemy powrotu do ekstraklasy. Nie będziemy tolerować „bywania” na boisku. Bielsko-Biała to piękne miasto z pięknym stadionem. Jesteśmy gotowi na ekstraklasę, musimy to tylko udowodnić na murawie – przed sezonem trudno nie było odmówić optymizmu działaczom Podbeskidzia .
Po czasie można jednak stwierdzić, że ich słowa nie okazały się prorocze. W obliczu ogromnych ambicji i chęci jak najszybszego powrotu w szeregi ekstraklasowiczów, 9. miejsce z zeszłych rozgrywek można uznać za ogromne rozczarowanie. Zamiast poprawić swoją już i tak przeciętną lokatę z sezonu 2016/2017, „Górale” jeszcze spadli o jedną pozycję i zdobyli o 7 punktów mniej w lidze. 

Przyszłość klubu rysuje się w ciemnych barwach, gdyż na jaw wychodzą jego coraz poważniejsze problemy finansowe (o których pisaliśmy tutaj), które działacze próbują zwalczyć wycofaniem sprzedaży biletów na trybunę północną, a także podpisaniem umowy z Rekordem, dotyczącej szkolenia młodzieży. Absolutną niewiadomą pozostaje kadra na przyszły sezon. Klub opuścił już Paweł Tomczyk i Mariusz Malec (pierwszy wrócił po okresie wypożyczenia do Lecha Poznań, drugi przeszedł już testy medyczne w Pogoni Szczecin), natomiast wygasające kontrakty zostały przedłużone z Mavroudisem Bougaidisem i Filipem Modelskim. Bardzo niepewna jest również pozycja trenera Adama Noconia, upierającego się przy tym, że swój cel w klubie wykonał, a awansu do Ekstraklasy  nikt od niego nie wymagał. W kuluarach wśród jego następców wymieniało się już m.in. Radosława Mroczkowskiego i Piotra Mandrysza, jednakże zarząd wciąż nie podjął żadnych konkretnych decyzji. W Bielsku możemy zatem mówić o swoistym „czeskim filmie”, bo nikt nic nie wie, a zniecierpliwienie wzrasta. W takiej sytuacji plany o wymarzonej Ekstraklasie należy chyba schować między bajki. 
 
Szlagier na lato

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również